Zasada Sobiesław – „Moje rajdy” – recenzja.

„Moje rajdy” są dokładnie tym, czego brakowało mi po przeczytaniu „Szerokiej drogi”. Nasz niekwestionowany mistrz w swojej publikacji zawarł opis kilku rajdów z głównie z sezonów 1967 – 1969. Szczególne miejsce zajmują w rajdy długodystansowe, trwające tygodniami, które ciągnęły się tysiącami kilometrów i przebiegały różnymi kontynentami na radykalnie innych nawierzchniach oraz przy rozmaitych warunkach pogodowych.

Z opisów zdecydowanie przebija się pewien romantyzm, przygoda pomieszana z bohaterstwem i sporą dozą szaleństwa. Urzeka pamięć, dokładność opisów tras i wydarzeń, całej historii, a także język, przez co nie sposób oderwać się od lektury. Już po przeczytaniu raptem kilku linijek przenosimy się w inny świat, czując się niemal obecnym na trasie rajdu podczas rywalizacji. Opis jest na tyle sugestywny, że ma się wrażenie, iż to my kierujemy samochodem.

Obecnie mamy kilku znanych kierowców rajdowych, ale to Sobiesław Zasada jawi się jako nasz kierowca wszech czasów. Zdolny, szybki, precyzyjny a nader wszystko skromny i sympatyczny. Co więcej startujący w innej epoce, ustroju i czasach, gdzie niewiele było możliwe. Jemu jednak się udało, co dodatkowo stanowi o jego ponadprzeciętnym talencie. A w końcu tego było trzeba by nie tylko przekonać centralę Porsche do startu 911-tką w rajdzie wytrzymałościowym między innymi w Australii ale również pokonać sto sześćdziesiąt kilometrów górzystego terenu bez działającej pompy hamulcowej.

Mimo że to niemłoda już publikacja to jednak nadal jest świetną książką, o której na początku napisałem, że takiej mi właśnie brakowało. Po jej przeczytaniu nadal jestem głodny dalszych opisów, co jednoznacznie świadczy o jej wyjątkowości. Jedyny minus to fakt, że opis niektórych rajdów zajmuje raptem kilka stron.


*****

zła – *, słaba – **, dobra – ***, bardzo dobra – ****, wybitna – ****

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *