Szybka prosta – Lexus LBX.

Nadwozie: Z producenta nudnych samochodów, Lexus powoli wyrasta na gwiazdę smakowitego designu. Nie inaczej jest z niewielkim LBX-em bazującym na Toyocie Yarisie Cross. Detale i sama linia stylistyczna sprawią, że nie tylko przyjemnie spoglądać w jego kierunku, ale przy tym sprawia wrażenie droższego niż jest w istocie. Chociaż w przeciwieństwie do pozostałych modeli stracił zadziorny wyraz twarzy.

Wnętrze: Wbrew pozorom to nie tylko zwykła Toyota z droższym znaczkiem. Projektanci naprawdę przyłożyli się do pracy, a ich zapędów w wykończeniu kabiny drogimi materiałami nie zastopowali księgowi. Stylistka jest może nazbyt zachowawcza, aczkolwiek wyciszenie kabiny za sprawą opcjonalnych grubszych szyb dorównuje modelom wyższej klasy. Wyposażenie i możliwość doboru dodatkowego wyposażenia przewyższa konkurencję, a i kilka z nich nie jest dostępna w większych oraz droższych Lexusach.

Silnik: Półtoralitrowa jednostka benzynowa wraz z dwoma silnikami elektrycznymi nadają LBX-owi sensownych osiągów, nie tylko miejskich. Jest nie tylko żwawy ale także imponująco oszczędny. Plusem jest płynna jazda, natomiast delikatnym zgrzytem bezstopniowa skrzynia, do której działania nadal ciężko się przyzwyczaić.

Podwozie: Jeśli chcieliście wybrać crossovera Lexusa z nadzieją na mięciutkie zawieszenie, musicie swoje uczucia ulokować gdzie indziej. Nie jest twardy, ale odpowiednio sprężyste zawieszenie buduje w kierowcy poczucie bezpieczeństwa w zakręcie, a pasażerom zapewni należytą wygodę.

Werdykt: Jest wyraźnie droższy niż model, na którym bazuje. Ładniejszy, bardziej przemyślany i luksusowy także. Sęk w tym, że blisko dwieście tysięcy za model z napędem na cztery koła to sporo za dużo. Jeśli jednak ktoś będzie miał taką fanaberię, powinien być w pełni z niego zadowolony i ostatecznie nie żałować nawet złotówki, na niego wydanej. Niestety w salonie obok znajdziecie odrobinę droższego i większego UX-a, który ma jeszcze więcej uroku.

****


zły – *, słaby – **, dobry – ***, bardzo dobry – ****, wybitny – *****

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *