Dlaczego piszę o motoryzacji i dlaczego jest to pozbawione sensu.

Kiedy mówisz czym zajmujesz się zawodowo a jest tym pisanie do internetu ludzie myślą, że zarabiasz miliony. Twój blask blednie a ilość fanek bez bielizny zmniejsza się, gdy twoją treścią są tematy motoryzacyjne. Przyjaciele i rodzina z troską w głosie pytają dlaczego. Czy może być coś mniej interesującego społeczeństwo niż twoje wrażenia po przejechaniu się nowym samochodem?

Większość z was czyta testy motoryzacyjne tylko wtedy, gdy akurat chce kupić samochód. Jeśli przyjąć, że spora ilość samochodów jeżdżących po Polsce ma kilkanaście lat to fakt, że będę sławny, bogaty oraz otoczony młodymi gwiazdami porno jest odległy niczym powrót SLD do władzy. Nie żebym chciał, stwierdzam tylko fakt.

Niestety, Wszechmogący nie obdarzył mnie wieloma talentami. Nie jestem piękny niczym jakiś grzyb by zostać Misterem Polski a potem udawać, że się na czymkolwiek znam. Nie mam znajomości politycznych by być ekspertem i zajmować wygodny fotel w jakieś radzie nadzorczej. Prawdę mówiąc nie jestem również specjalnie inteligenty. Gdybym był pełniłbym jakąś ważną funkcję w pewnym przedsiębiorstwie albo zajął się czym znacznie bardziej rentownym.

Ktoś pewnie zauważy, że jako tako potrafię przelewać myśli na papier. Cóż, po części to prawda, ale nie do końca. Gdyby tak było byłbym blogerem lifestajlowym, który mówi wam jak żyć pracując na co dzień w kopalni popijając w przerwach kawę ze Starbucksa i paląc cienkie Vogue. Niestety tego również nie potrafię.

Jeśli byłbym kobietą albo chociaż ładny mógłbym z poważną miną znawcy mówić wam w czym chodzić do pracy. W jakiej sieciówce kupować takie ubrania, które wyglądają jak te z nazwiskiem zagranicznych projektantów albo są w jakiś sposób unikalne. Niestety moja szafa ogranicza się tylko do jeansów, koszulek z krótkim rękawem z dowcipnymi, przynajmniej dla mnie, napisami oraz pstrokatych koszul.

To wszystko sprawia, że nie mam wielu znajomych na portalach społecznościowych i nie robię dużej ilości zdjęć obrazujących moje codzienne życie ani też posiłki. Z resztą nie umiem również uwieczniać chwil na kawałku papieru, więc nie nadaję się również na pozowanie w pożyczonych stylizacjach. Może to i lepiej, świat mody pewnie by tego nie zniósł, jeden Jacyków w zupełności wystarczy. Piszę o samochodach, więc w dziennikarskiej hierarchii jestem niżej niż ci z redakcji „Pudelka” czy innej superpsa.

I przez lata upokorzeń pogodziłem się z tym. Wiem, że żadna z płci pięknej nie rzuci swoją bielizną w moją stronę. Jeśli akurat będę tankował jakiś wypasiony samochód prędzej zgromadzę wokół siebie grono młodych chłopców niż chętnych dziewic. Przynajmniej w tym islamiści są lepsi, ale ja mam bekon.

Zapytasz drogi acz zbłąkany czytelniku czemu zawdzięczasz ten przydługi wstęp. Niestety, ale nie mam dobrej wiadomości. Za kilkadziesiąt lat wszyscy zamienimy się w popiół. Niezależnie od wyznawanej przez ciebie wiary dotrzemy do miejsca zwanego niebem. Ja mam nadzieję, że nie będzie to zwykła chmurka, ale cumulonimbus doprawiony wysokooktanową bezołowiową.

Czym charakteryzuje się to miejsce? Dla każdego pewnie czymś nieco innym, ale w ogóle jakże podobnym. Przynajmniej do momentu jeśli urodziłeś się przed 1989 rokiem. Czemu ta data? Ano dlatego, że jeśli masz obecnie naście lat motoryzacja nic cię nie interesuje. Nie masz plakatu z czaderskim Lamborghini nad łóżkiem. Zamiast nonszalanckich Conversów nosisz wysokie buty do koszykówki mimo że masz metr pięćdziesiąt. Wolisz szeleszczące spodnie z krokiem z kolanach a nie wygodne jeansy, które są wystarczająco eleganckie na każdą okazję. Wreszcie wolisz oszczędnego turbodiesla, który mało pali zamiast wolnossącej jednostki napędzanej, która śpiewa na wysokich obrotach. Mi to nie przeszkadza, jestem tolerancyjny dla innych orientacji.

Dziwnym, pokrętnym sposobem wierzę jednak, że to wszystko kiedyś będzie wyprostowane. Niestety ale prawdopodobnie tam na górze. I będzie to dość specyficzne miejsce. Gdzie zakręty będą wartością samą w sobie a nie wymuszone przez ukształtowanie terenu. Tam, gdzie prosta będzie pretekstem do sprawdzenia maksymalnej prędkość samochodu. Gdzie będziesz tylko ty oraz twój samochód. A także spokój. Nie pospieszny dojazd do pracy, przedszkola czy supermarketu. Ani hałaśliwa małżonka. Tylko ty i droga. Idealnym samochodem będzie Lamborgini Countach, dla jednych plastikowy relikt a dla drugich obiekt westchnień oraz mokrych snów lat osiemdziesiątych, kiedy kokaina była sposobem na dobrą zabawę a whisky popitką. Wtedy, gdy bohaterem był David Hasselhoff a nie Justin Bieber. Gdy nie było glukenu i można reklamować piwo oraz papierosy, a robili to dumni kowboje. Czasy, gdy liczyła się czysta prędkość a nie spalanie czy ilość dwutlenku węgla. Gdy nie było ani hybryd ani wspomaganych elektrycznie supersamochodów, liczyła się tylko czysta technika. Starsi wiedzą o czym mówię, młodsi oglądający „Kung Fury” czy grający w „Blood Dragon” również. Chwile, gdy nie było specjalistów od BHP czy innego BPH. Gdy jedyną troską było to, jaką szaloną rzecz zrobisz jutro a nie w jaki sposób spłacisz kredyt hipoteczny.

Dlatego piszę o motoryzacji. Każdy samochód, który przywołuje te wspomnienia jest niczym Święty Graal. Sprawia, że jestem wolny i w jakiś sposób spełniony. Jest niczym lekki rausz w poprawnych politycznie czasach. I to jest właśnie wspaniałe. Nie zapewni mi tego żadna droga sukienka ani torebka czy inny modny gadżet, który jest mi „niezbędny”. Mimo, że dzisiaj wszelkie dystanse są krótsze to samochód zapewnia wolność. Chociaż wciąż straszą ceny benzyny, ekolodzy, politycy i specjaliści od bezpieczeństwa jest jak zbroja, pancerz, który chroni i oddziela od otaczającej rzeczywistości.

Kiedyś będziemy przemierzali najlepsze na świecie drogi na pełnej prędkości w najbardziej zwariowanych samochodach na świecie. Chyba, że akurat wygrałeś w jakiejś kumulacji, wówczas możesz to robić teraz.

  1 comment for “Dlaczego piszę o motoryzacji i dlaczego jest to pozbawione sensu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *