Dla tych co nie potrafią wybrać między A6 Allroad a A8.

Zacznijmy dzisiaj od kilku pytań, gdzie w tym roku byliście na wakacjach i jeszcze rok wcześniej? Co jedliście na obiad w zeszłym tygodniu a co dzisiaj? Ile macie różnych koszul i par spodni, zamiennie sukienek oraz spódnic, w swojej szafie? W końcu z iloma kobietami bądź mężczyznami się umawialiście?

Już tłumaczę skąd te pytania. Niczym specjalista od marketingu albo polityk chce wam powiedzieć coś o waszym życiu. Niezależnie od tego jakich udzielicie odpowiedzi wniosek z nich płynący można sprowadzić do jednego, różnorodność. Jeśli byliście w minionym tygodniu na pizzy prawdopodobnie była inna niż poprzednio i nie jedliście jej również dzień później. Mimo, że kochacie Włochy miejscem waszej ostatniej wakacyjnej podróży było inne miejsce, aczkolwiek pewnie nie była to Syria. Założę się również, że pewnie nie macie więcej niż dwóch par spodni w jednym odcieniu a kobiety mają całą szafkę różnych lakierów do paznokci i żaden się nie powtarza.

I dlatego nie rozumiem Audi. Wiem, że upodabniając A4 do A8 sprawiają, że właściciel tej pierwszej czuje się miło połechtany. Ale dzisiaj trudno jest mi znaleźć racjonalny czy choćby nieracjonowanych powód by kupić jakikolwiek samochód z Ingolstadt. Kupujecie BMW ponieważ w bagażniku prawdopodobnie transportujecie broń i narkotyki i chcecie je bardzo szybko przewieźć. Mercedesa, gdyż lubicie dominować a podręczna bomba atomowa jest tylko potwierdzeniem waszych argumentów. Jaguara bowiem ponad wszystko cenicie wygodne ubrania i wasze poczucie mody zatrzymało się w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Na waszym podjeździe stoi Lexus, ponieważ mimo wystarczających funduszy na zegarek firmy Rado skrycie kolekcjonujecie czasomierze Casio z kalkulatorem. Ale Audi? Nawet seks ma sześćdziesiąt dziewięć pozycji.

I właśnie w ten sposób, zamiast wsiąść i odjechać, zacząłem się zastanowić nad drugą generacją Q7. Tak, jest duże, nawet monumentalne. Nie narzucające się swoją aparycją przez co w pewnym sensie nawet ładne. Ale jego wygląd nie rzuca na kolana, nie sprawia że nagle chcecie je mieć w swoim garażu. Będę się czepiał, ale wygląda jak każdy inny model Audi. Jest jak efekt kazirodczego związku A8 i A6 Allroad.

Nie chodzi o niechęć do konserwatyzmu i stonowanych linii. Po prostu Q7 wygląda tak, jakby w życiu wszystkie ekscytujące rzeczy już były. Gdyby było człowiekiem z pewnością miałoby sześćdziesiąt lat. Nie uprawiałoby spontanicznego seksu w niewygodnych miejscach, nie piło do trzeciej rano mieszając wszystko co jest w barku ani nie jadło bekonu z uwagi na cholesterol. Nie przybijałoby piątki swojemu wewnętrznemu dziecku, gdy zrobiłoby coś szalonego, ponieważ tego nie robi. Q7 zwyczajnie jest dojrzałe, jak ten przemądrzały prymus w podstawówce, który nie biega za piłką tylko czyta klasyków zamiast przeglądać magazyn z roznegliżowanymi paniami. Pewnie tego oczekują klienci, ale zanim popędzicie prosto do salonu popatrzcie tylko na Mercedesa czy BMW. Wyglądają znacznie lepiej. Nie mówiąc o Lexusie RX, który przypomina dinozaura po spożyciu niebieskich tabletek w środku miasta. Nawet XC90 wygląda prawie jak skąpo ubrana Marcelina Zawadzka.

I być może Q7 idealnie wpisuje się w rodzinę modeli niemieckiego producenta, ale ma zbyt wiele linii i załamań, mimo że jest nudne, a dodatkowo z profilu ma zaburzone proporcje. Designerzy chcąc stworzyć idealnego suva narysowali crossovera składając kilka różnych samochodów w jeden. Problemem nie jest, że chcieli zadowolić zbyt wiele osób, oni chcieli urazić jak najmniej.

I tak, we wnętrzu znajdziemy wiele, wiele elementów i przełączników z innych modeli. Prawie wszyscy tak robią, więc ciężko uznać to za wadę. Zwłaszcza, gdy reszta to same zalety. Audi posiada zdolność nie tworzenia lecz komponowania jednych z najlepszych i najprzyjemniejszych wnętrz. Przebywać w nim jest jak rozpakowywanie gwiazdowego prezentu. Fotele, oczywiście za dopłatą, zrobią wam wszystko, z czym nie poradzi sobie nawet doświadczona Tajka. Jest tu więcej przestrzeni niż w hali odlotów na Okęciu a i wygodniej niż w Dreamlinerze. Tylne siedziska można przesuwać by otrzymać miejsca tyle co w Maybachu, albo raczej Bentleyu zważywszy na koncern, a pochylając oparcie wygodną pozycję do drzemki. Sprzyja temu świetne wyciszenie wnętrza. A gdy przyjdzie wam ochota kogoś obudzić użyjcie do tego rewelacyjnego zestawu nagłośnienia, które sprawi, że odtąd na koncerty nie trzeba będzie chodzić dalej niż do garażu.

Naturalnie to samochód klasy premium, więc dostaniecie całą listę gadżetów i asystentów. Kilka lat temu by się nimi delektować trzeba było kupić flagową limuzynę, dzisiaj są dostępne w rodzinnym suvie.

Oczywistym wyborem dla wielu będzie trzylitrowy diesel. I po kilku kilometrach wcale się temu nie dziwię. Widlasta szóstka jest ekonomiczna i w miarę cicha. Generuje niewiele wibracji, zupełnie jakby w jej wnętrzach płynęła gorąca czekolada. Ale jest jeszcze jedno. Mimo, że Q7 jest większe i bardziej przestronne względem poprzednika i jest ogromnym samochodem nie przytyło względem niego ani o kilogram. Nawet o gram. Druga generacja jest o niemal trzysta kilogramów lżejsza od pierwszej. Jeśli dodacie do tego moc na poziomie Golfa GTI Clubsport i prawie dwa razy tyle Nm będziecie zdumieni osiągami. Na światłach odstawicie wspomnianego szybkiego hatchbacka albo Focusa ST. Będziecie tylko o pół sekundy wolniejsi niż 2.7-litrowy Cayman. W Audi wielkości Twardej 4 i otuleni bezkresnym i rozpustnym komfortem.

Miłym uzupełnieniem jest również 8-biegowa skrzynia Tiptronic. Szybka, gładko zmieniająca przełożenia i nie gubiąca się we właściwym doborze przełożeń niczym podatnik w gąszczu przepisów. Oczywiście ma tryb sportowy i łopatki do samodzielnej zmiany biegów za kierownicą, ale nieważne jak usilnie producent będzie wam wmawiał, że jest ostre i wyścigowe i tak jedynym wyborem jest ustawienie przekładni na D i leniwe odwiezienie dzieci do szkoły.

Nikt, kto myśli o kupnie Q7 nie sądzi, że będzie świetne na Nurburgringu albo że pojedzie w Dakarze. Natomiast coś, czego oczekują to komfort. I tu go dostają. Pod każdą postacią. Jeśli zaznaczycie odpowiednią opcję w długiej niczym rolka papieru toaletowego liście wyposażenia dodatkowego dostaniecie pneumatyczne zawieszenie, które sprawi, że całkowicie zapomnicie o jakichkolwiek nierównościach. Będziecie bawić się przejeżdżając przez coraz większe by z rozczarowaniem stwierdzić, że nie zrobiły żadnego wrażenia na nadwoziu a spokoju waszych czterech litery nadal nic nie mąci. Robi to ze spokojem angielskiego lokaja utulającego swojego pana do snu, nawet obute w dwudziestocalowego felgi. Prawdę mówiąc jest tak komfortowe, że ma nawet komfortowe klamki w drzwiach. Ja też tego nie rozumiem.

Kilkoro z was pewnie pomyśli, że przez sprawy związane z komfortem, Q7 będzie niestabilne czy na zakrętach dotykało lusterkami asfaltu. Audi jednak wybrnęło z tego za pomocą technologicznej magii. To, że jest wielkie i ciągle waży więcej niż dwie tony oraz ma wysoko położony środek ciężkości nie pomaga w dynamicznej jeździe. Ale za sprawą tylnej osi skrętnej jest zaskakująco zwinne i gibkie. Nie tak jak samochód sportowy, ale też nie przynosi wstydu. I ponownie nie wierzcie w jego pseudowyczynowe umiejętności. Mimo różnych akcentów to nadal duży, pojemny i wygodny suv, którego priorytetem jest bezpieczne przewiezienie sporej rodziny. Podobnie jak napęd Quattro, który ma tylko zapewnić permanentną trakcję, a nie umożliwić przejazd przez kałużę pełną błota.

Z resztą bardziej od frajdy z jazdy Audi woli nam ją zupełnie odebrać. Q7 w dużej mierze potrafi prowadzić się samo. Jeśli kierownica wyczuje, że trzymacie ją choćby jednym palcem, to zbyt lekkie wspomaganie, samochód sam pokona zakręt, wyminie stojący na poboczu inny pojazd, zatrzyma i ruszy w korku, a nawet zaparkuje się samo. Również z przyczepą. W międzyczasie robiąc wam masaż pleców i podgrzewając ich mniej szlachetne zakończenie.

Nawet jeśli jesteście mordercami własnych rodziców nie liczcie na łagodny wyrok w salonie. Bazowo Q7 z mocniejszych dieslem pod maską kosztuje trochę ponad trzysta tysięcy złotych. To nieco więcej niż niemieccy konkurenci, ale w przeciwieństwie do nich Audi ma kilka gadżetów w standardzie. Niestety nie na tyle, żeby nie można wyjściowej kwoty pomnożyć na przykład przez dwa. Pozostali konkurenci podobnie się cenią.

A jeśli już o nich mowa, Q7 to jeden z najlepszych suvów i naprawdę dobry samochód. A przy tym jeden z najnudniejszych. Audi kazało czekać dziesięć długich lat na drugą generację dopracowując każdy szczegół, mający małe znaczenie detal, ale nie zadbało by miało choć odrobinę ikry. Jest niczym mięso bez przypraw. Pożywne i pyszne, ale z odrobiną soli i pieprzu byłoby lepsze. Tym bardziej, że nikt z przechodniów nie doceni dobrych właściwości jezdnych ani komfortu jaki oferuje, będą raczej skupiali się na jego dziwnym wyglądzie.

Kocham samochody, ale mając Q7 raczej chodziłbym pieszo, nie wzruszałaby mnie jego smutna mina. Zwłaszcza, że teraz atrapa chłodnicy dotyka przednich reflektorów i wygląda jakby miało jedną brew.

  1 comment for “Dla tych co nie potrafią wybrać między A6 Allroad a A8.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *