Wakacje w Lagunie przy słabej muzyce.

Jednym z najważniejszych elementów wyposażenia samochodu jest radio. Dzięki niemu można się zrelaksować, dowiedzieć w jak długim korku aktualnie stoimy oraz posłuchać książki, takie czasy.

Jednak większość z nas nie zaprząta sobie głowy komponowaniem odpowiedniej składanki ulubionych utworów. Niemal wszyscy włączają jakąś stację radiową. I jeśli już przebijemy się przez reklamy, a najgorsze są te propagujące lekarstwa, jak choćby maści na wrażliwe części ciała, raczy nas muzyka. Jedni twierdzą, że najlepszą muzykę do jazdy samochodem tworzy Chris Rea, co jest bzdurą porównywalną z naklejkami z imionami dzieci, które aktualnie podróżują danym pojazdem. Najlepsza muzyka to taka, której lubicie sami słuchać.

Jako, że już mamy spisane wszystkie specyfiki na wszelkie domniemane dolegliwości przychodzi czas na wysłuchanie audycji. Sam często psioczę na ogólnopolskie stacje. Ludzie, którzy tam pracują lekcje poczucia humoru brali chyba u Romana Giertycha. Ale to jeszcze nic. Sytuacja ma się o wiele gorzej w lokalnych rozgłośniach. Prezenterzy tam pracujący to w większości weselni wodzirejowie. Ograniczają się głównie do kilku zachęt, żeby wysłać sms’a z pozdrowieniami, odczytania treści owych wiadomości oraz wydukania następnego wykonawcy. A co to są za przeboje. Jeden się zastanawia nad kolorem włosów dziewczyny położonych w zdecydowanie niższych partiach ciała, podczas gdy inna grupa odmienia przez wszystkie przypadki enigmatyczny zwrot „baja-bongo”. Zespół Boys to przy nich wirtuozi muzyki i mistrzowie lapidarnej wypowiedzi. Sławomir Świerzyński to przy nich wieszcz na miarę Mickiewicza, który ma zadatki na bycie wielkim poetą, o którym będą nauczane wasze dzieci przez studentów polonistyki.

A czemu służył ten przydługi, muzyczny wstęp? Otóż na podjazd trafiła nieco leciwa już Laguna w wersji Bose.

Osobiście uważałem, że francuski liftback segmentu D w każdej generacji był jednym z najładniejszych, które były dostępne. Nie inaczej jest w przypadku trzeciej generacji, chociaż ostatni lifting dodał elementom nadwozia karykaturalności. Zbyt wiele aluminiowych wstawek niweczy starania stylistów. Poza tym, mimo siedmioletniej bytności na rynku, Laguna nadal wygląda dobrze. Może już nie tak nowocześnie, bowiem jej linie z wiekiem stały się bardziej stonowane.

Podobna sytuacja jest we wnętrzu. Generalnie nie można mu zbyt wiele zarzucić. Jest wykonane z dobrych materiałów i przyjemnie jest się zanurzyć w pokrytych beżową skórą fotelach. Szkoda tylko, że przekombinowano nieco z designem deski rozdzielczej i błyszczącymi wstawkami. Dodatkowo wnętrze cierpi na problemy z ergonomią. Raz ustawienia zmienia się pokrętłem, a później strzałkami. Zbyt dużo komplikacji. Tyczy się to również pilota do sterowania pokładowym systemem audio. Poza tym miejsca dla nieco wyższych tutaj jest dość mało, a bagażnik nie należy do rekordowych w klasie.

Kilka słów należy się specjalnej wersji. Bose Edition w dużej mierze kojarzona jest tylko z głośnikami sygnowanymi logiem amerykańskiego specjalisty od dźwięku. Inny jest kolor aluminiowych felg oraz dodano błyszczące wstawki na desce rozdzielczej. Ponadto dziesięć głośników razem z wzmacniaczem, które z pewnością zadowolą umiarkowanych melomanów, aczkolwiek samemu za te pieniądze można skomponować lepszy zestaw, ale to wiąże się z utratą gwarancji.

Za konia pociągowego w Lagunie służy dwulitrowy diesel o mocy 175 rumaków i dwukrotności tej liczby Nm momentu obrotowego. Osiłkowatość motoru osłabia automatyczna, sześciobiegowa skrzynia biegów. Swoją robotę wykonuje dość ospale oraz niedbale. Przez nią osiągi okazują się średnie, co skutkuje czasem rozpędzania do setki w postaci blisko 10 sekund. Mimo to można sprawnie wyprzedzać aczkolwiek wersja z automatem jest przeznaczona dla bardziej leniwych i niespieszących się nigdzie właścicieli. Kierowcom chcącym czerpać pełnymi garściami z właściwości silnika polecam wersję z manualną skrzynią biegów i silnikiem o mocy 150 koni mechanicznych, która jest o 0,1 sekundy szybsza i ponad pół litra oszczędniejsza.

Szukający miękkiej kolumbryny będą zawiedzeni charakterystyką podwozia Laguny. Nie jest to croissant, ale z drugiej strony nie jest to bynajmniej stara bagietka. Sprężyste i lekko usztywnione nastawy sprzyjają dynamicznej, ale nie sportowej jeździe. Laguna prowadzi się pewnie bez zbędnych szaleństw. W przeciwieństwie do nowszych konstrukcji układ kierowniczy nie jest nadmiernie wspomagany, dzięki czemu zyskujemy na precyzji i komunikatywności. Blisko tu do poziomu modeli ze znaczkiem RS na klapie.

Jest to dość zaskakujące. Słynącym dotąd z nonszalancji Francuzom udało się znaleźć dobry kompromis między komfortem i pewnością prowadzenia. Nie jest co prawda złoty środek, ale jest odpowiednio dobrane do gustów większości przyszłych właścicieli. Z góry jednak trzeba zaznaczyć, że do „sportowości” Mondeo i Mazdy 6 jednak mimo wszystko sporo brakuje.

Mały problem pojawia się już w salonie. Faza 2 Laguny jest dostępna wyłącznie z dwulitrowymi silnikami, czy to benzynowymi czy to diesla. Ceny startują z pułapu 90 tysięcy złotych za wersje napędzane bezołowiówką i niemal 100 tysięcy za zasilane ropą. Mondeo jest nieznacznie droższe, pozostali konkurenci wymagają solidnej dopłaty.

Z kolei fani dobrej jakości brzmienia za wersję diesla z automatem w wersji Bose muszą przygotować się na wydatek rzędu 126 tysięcy złotych. To sporo zważywszy na to, że mamy do czynienia z nieco starszym samochodem, który niczym specjalnym nie wyróżnia się na tle konkurencji. Ci w większości są lepsi, chociaż niekoniecznie tańsi.

Z Laguną jest jak z dużymi stacjami radiowymi. Na co dzień słuchanie ich powoduje rozstrój nerwowy i grymas zdziwienia. Jeśli jednak posłuchamy tych lokalnych okazuje się, że te ogólnopolskie nie są takie złe. No i czasem trafi się jakiś hit, przy którym warto chwycić za gałkę odpowiedzialną za podgłośnienie. Ostatecznie lepiej jednak zadać sobie trochę trudu i samemu coś skompilować, czyli wybrać coś lepszego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *