Kim Dzong Un może popsuć twoją gwarancję.

Korea ponownie atakuje. Spokojnie, nie chodzi o tę Koreę tylko o jej bardziej pacyficznego sąsiada, który ostatnio zaprezentował nową generacje i30. Co szczególnie zaskakuje, na jego bazie zaprojektowali czterodrzwiowe coupe a teraz szturmem do salonów wdziera się wersja N, czyli pierwszy gorący hatchback od Hyundaia. I podobno jest całkiem niezły. Chociaż nie najmocniejszym w historii marki.

Cywilny samochód nie wyróżnia się specjalnie z tłumu. Prawdę mówiąc poza w miarę interesującym przodem jest strasznie nudny. Hyundai wziął na warsztat hatchbacka, którego kupują niezbyt interesujący ludzie, następnie obniżył, dodał masywne felgi, kilka spojlerów i parę detali by oferować samochód, na który nikt nie czekał i nikt nie chciał. Klienci bowiem ugruntowali swoje preferencje i pragną tylko znaczków RS, ST i GTI. Jakby tego było mało sztandarowym kolorem jest jasny błękit, który przypomina wyblakłe Gallardo. A i chcą za niego ponad dwa tysiące.

Wad jest więcej. Boczne listwy sprawiają wrażenie tandetnych, a dyfuzor jest całkowicie bezużyteczny. Tył wygląda jakby został zaprojektowany dekadę temu a cały samochód ciężko nazwać ładnym.

Jednakże jest bardziej interesujący niż Golf GTI i z całą pewnością bardziej subtelny niż Focus RS czy Civic Type R.

Zasiadając we wnętrzu nie doznacie szoku. Nad stylistyką deski rozdzielczej przejdziecie do porządku dziennego, narzekając na to, że jest nieco zbyt plastikowa i tania w mniej dotykanych miejscach. Ekran na konsoli środkowej serwuje dane w stylu Nissana GT-R, ale przypomina kiepskiej jakości doczepkę o aparycji PS Vita.

Hyundai poza sportowymi fotelami i kilkoma detalami nie wyróżnia specjalnie wnętrza sportowego i30. Całość niestety nie dorasta do czołówki w klasie ani nawet do średniej. Jedyną zaletą są oparcia o dobrym trzymaniu bocznym i wygodne siedziska. Na plus trzeba zaliczyć im, że w niczym nie przypominają kubłów a tym samym nie są tak przesadzone jak w Focusie RS. Na minus, że siedzi się dość wysoko, ale to wada niemal wszystkich konkurentów.

Na uwagę zasługuje jeden akcent. i30 N ma analogowe zegary, w tym obrotomierz. Kiedy silnik jest zimny żółte diody pokazują do jakiego momentu można go bezpiecznie kręcić. Kierowcy zaznajomieni z M3 i M5 z pewnością dostrzegą uderzające podobieństwo.

Szybki kompakt od Hyundaia jest wyraźnie tańszy niż konkurenci. Zasługa w tym indywidualnie opracowanych części. Co prawda nie znajdziecie na nich żadnego prestiżowego logo, jednak nic w tym złego skoro nad całym projektem pieczę sprawował pan odpowiedzialny za wszystkie BMW M od czasów E30. Dalej sądzicie, że oznaczenie N wzięło się od Nürburgringu albo Namyang?

Weźmy na przykład silnik. Jest dokładnie taki jaki znajdziecie u pozostałych przedstawicieli gatunku. Dwulitrowa czterocylindrówka z turbosprężarką nie zapadnie wam w pamięć ani też nie zapisze się złotymi zgłoskami w historii swoimi pomrukiwaniami, parsknięciami ani strzałami z dwóch końcówek układu wydechowego, ale jest mocna i elastyczna. Ciągnie od samego dołu bez wyraźnej turbodziury aż po sam koniec obrotomierza bez jakiejkolwiek zadyszki i co najważniejsze robi to chętnie i należytą werwą, zachowując charakterystykę typową dla wolnossaka. Dźwiękiem naśladującym rajdówkę zachęca do przeganiania jej po poszczególnych biegach aż po czerwone pole. Ma w sobie coś z Porsche i innych naprawdę szybkich samochodów, entuzjazm, czyli coś czego brakuje modelowi spod znaku GTI.

Niestety jest nieco rozczarowujące jeśli chodzi o osiągi. Ponad sześć sekund do setki to o pół dłużej niż Megane RS. I tak, jest szybko ale pomimo starań krótkiego manuala piątka z przodu jest nieosiągalna, a byłaby bardziej odpowiednia. Winę za to po części ponosi nadwaga, Hyundai waży półtorej tony, czyli o dobre sto kilogramów więcej niż część konkurencji. Na otarcie łez zostaje właśnie skrzynia biegów, która jest precyzyjna jak w dawnych Hondach, a lewarek działa z przyjemnym oporem.

Koreańczycy nie poprzestali tylko na wrzuceniu mocnego silnika do standardowego nadwozia, ale naprawdę solidnie przyłożyli się do pracy jeśli chodzi o podwozie. Serwują precyzyjny układ kierowniczy, który swoim wyważeniem i dobrym balansem pozwala poczuć, co dzieje się z przednimi kołami. Chwalą się nawet, że posiada identyczne przełożenie jak ten w Giulii QV i tym, że jest szybszy niż w M3.

Wersja N Performance jest wyposażona w adaptacyjne amortyzatory i trzeba jej przyznać, poszczególne ustawiania pozwalają odczuć różnicę. Na równej nawierzchni sposób jazdy Hyundaia można opisywać w samych superlatywach. Może moc nie wydaje się duża jak na obecny wyścig zbrojeń, ale dzięki temu nie jest przekombinowany i elektronika nie ma za dużo do roboty. Z resztą dzięki trybowi N można wszystko wyłączyć.

Dzięki temu oraz rozpórce w bagażniku można naprawdę docenić pracę inżynierów. Przerzucanie masy czy ciasne szykany nie robią na zawieszeniu żadnego wrażenia. Jadąc dobrze znaną trasą odkrywacie nowe momenty, kiedy można przycisnąć i później dohamować tak by urwać parę sekund. Również lewą nogą.

i30 N nie jest idealną torową maszyną, ale do codziennej szybkiej i całkiem sportowej jazdy dostajecie wszystko, czego byście mogli zapragnąć, nawet nadrzucanie tyłem w zakręcie bez konieczności podcinana tylnej osi ręcznym. Wystarczy delikatnie trącić pedał hamulca, który chwyta już od samej góry. Dobre zestrojenie, rozkład mas oraz aktywny dyferencjał o ograniczonym poślizgu pozwalają już w szczycie zakrętu wciskać gaz, co dodatkowo sprawia że przód wgryza się w zakręt by zyskać dodatkową prędkość na wyjściu. Czuć, że samochód robi to wszystko w sposób jednolity i analogowy, dając poczucie obcowania z maszyną a nie laptopem. Oczywiście posiada też funkcją dla gamoni, która robi automatyczną przegazówkę przy redukcji. Spełnia swoją funkcję ale to jak picie kawy z cukrem i mlekiem sojowym bez laktozy i glutenu.

Sytuacja nieco komplikuje się w mieście. Wszystko co działa na torze albo równej drodze sprzeniewierza się na nierównościach. Wówczas nazwa trybu w postaci litery N jest skrótem od nieznośny. Przestawienie się na tryb komfortowy przynosi prawdziwą ulgę, nawet przy oponach o profilu 35. Wtedy skrót można odczytać jako nieabsorbujący.

Hyundai w przeciwieństwie do konkurencji umożliwił dowolne żonglowanie ustawieniami. Jest ich blisko dwa tysiące, ale to sprawia, że w miejskiej aglomeracji możecie mieć szybko reagujący silnik, napięty układ kierowniczy, głośny wydech i miękkie zawieszenie. Chociaż mnogość opcji sprawia, że dopiero po kilku latach eksploatacji, gdy już będziecie sprzedawać swojego i30 N znajdziecie idealne ustawienia, które będą wam pasowały najbardziej.

Dobrą zabawę psuje niewielki zbiornik paliwa, pięćdziesiąt litrów starczy na niecałe pięćset kilometrów niezłej ale umiarkowanie dynamicznej zabawy.

Pytanie tylko czy wybór Hyundaia ma sens. Cóż, Focus jest za bardzo sportowy, Megane zbyt skoncentrowane na Nürburgringu a Golf mimo że wszechstronny jest za bardzo komfortowy. i30 w jakiś niewytłumaczalny sposób udało się pogodzić dwa światy, cywilizowany i taki, w który zamienia się w bestię.

Pozostaje jednak kwestia postrzegania samochodu. Ferrari podobno sprzedaje silniki dorzucając nadwozie gratis. Każdy z konkurentów ma mniej lub bardziej bogatą historię tworzenia samochodów zafascynowanych osiągami. Bratnia Kia po czterech latach wycofała Cee’da GT z oferty, który nie był sprzedażowym sukcesem. Na pierwszy rzut oka i30 N nie oferuje niczego wyjątkowego, nawet cena nie jest specjalnie okazyjna. Co prawda o ile nie jesteście gadżeciarzami poza lakierem na pokładzie ma wszystko ale Focus ST kosztuje tyle samo, a Megane RS jest niewiele droższe. Hyundai jest jednak tak pewien samochodu, że w żaden spodów nie ogranicza gwarancji względem słabszych wersji. Chyba że jednak Kim Dzonhg Un skieruje swoje rakiety, wówczas ją stracicie.

Może to tylko powiew świeżości a może koreański producent idealnie odtworzył przepis na doskonały hotchach. W każdym razie jeśli nie jeździł nim pewien gruby Koreańczyk na próby nuklearne, tak Panie Waszczykowski, wiem że to nie ta Korea, jest zdecydowanie na tyle dobry by dać mu szansę. Kto wie czy to nie jeden z najlepszych przedstawicieli gatunku. W końcu pierwszy samochód z nowym silnikiem musi być lepszy niż ostatni ze starym, bo nikt nawet nie pomyśli o kupnie. A w i30 N denerwują tylko drobiazgi. Reszta jest świetna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *