Z Mazdą jest podobnie jak z Lotto, trójka nie cieszy tak samo jak szóstka.

Często ulegamy stereotypom. Dotyczy to nie tylko tak zwanego życia codziennego czy osobistego, ale również, a kto wie czy nie przede wszystkim, motoryzacji. Na rynku jest dostępna setka różnych modeli, jednak jeśli nieco zgłębić temat oraz statystyki sprzedaży najczęściej kupowanych jest tylko kilka określonych samochodów w każdej klasie. Jeden z najpopularniejszych segmentów, czyli kompakty został w pewnym momencie niczym Adidas dla butów albo Jeep dla terenówek, określony mianem klasą Golfa. Teoretycznie nie ma się czemu dziwić. W czasach produkcji naprawdę dobrych oraz dopracowanych produktów konkurencja tłukła tylko ich namiastki. Ale teraz czasy się zmieniły. Kupujący często zamiast VW wybierają prawie tak samo dobrą Skodę. Tylko czy znaczy to, że jesteśmy skazani wyłącznie na samochody z koncernu VAG?

Mamy całkiem niezłego Focusa, ale to coś dla pracowników biur nieruchomości. Z kolei francuskie pojazdy mają pewną specyfikę, którą nie każdy jest w stanie zaakceptować. Włosi przestali się liczyć w tym segmencie już momencie zaprzestania produkcji pierwszej generacji Delty. Civic jest dla kogoś, kto urodził się z czułkami, a Auris wygląda po prostu dziwnie.

I wówczas przypomniałem sobie o Maździe 6. Oczywiście jest większa od kompaktów, ale przecież produkowana jest jej mniejsza wersja pod postacią 3. Jeśli jest równie dopracowana to świat jest uratowany. Jak się później miało okazać nie do końca.

Mimo tego, że projektanci przenieśli wiele z większego modelu kompaktowa Mazda nie wygląda już tak dobrze. Gdy miałem ją przed oczami w umyśle jawiła mi się jako następczyni najlepszych Alf Romeo. W rzeczywistości nie jest tak dobrze. Spory grill z przodu miał wyglądać jak uśmiech ale bardziej przypomina efekt niespecjalnie udanej operacji plastycznej. Z profilu podoba mi się długa maska niczym w rasowym GT, ale reszta bardziej przypomina garbuska albo psa będącego na dwójce. Sedan pod tym względem jest znacznie ładniejszy. Do tyłu również można mieć kilka uwag. Z jednej strony lampy przypominają te z Giulietty, ale z drugiej też blisko im do tych z Lacetti. No i ta spora połać czarnego plastiku. Lata 90-te dawno się skończyły. Nie potrafię również znaleźć zapowiadanych przez stylistów podobieństw do wizerunku geparda. Być może jest to zadanie dla psychiatrów pokazujących plamy na małych karteczkach. Wszystko to jest niczym topowa modelka. Podobno ładna, jak twierdzi na głos prawie każdy, ale po cichu wie, że to ta dziewczyna mieszkająca po sąsiedzku jest znacznie piękniejsza.

Jeśli aparycję zewnętrzną można mimo wszystko określić mianem odważnej to w środku króluje zachowawczość. Niestety poza dobrze spasowanymi i niezłymi materiałami na desce rozdzielczej jest również kilka miejsc rodem z Dacii. Podsufitka jest wyjątkowo tandetna, podobnie budżetowo wykończono bagażnik. Naprawdę, gdy ktoś chce walczyć z Golfem, a klient wydaje na samochód ponad 80 tysięcy spodziewa się znacznie lepszych rozwiązań.

Pod względem ilości miejsca Mazda również nie jest prymuską. Wystarczy dla czwórki średniej wielkości dorosłych, ale to wszystko. Bagażnik też nie jest najlepszy w klasie, 364 litry pozwalają uplasować się w połowie stawki.

Miłości wielbicieli gadżetów również nie zdobędzie. Cyfrowy obrotomierz i dość wolno działający 7-calowy ekran zestawu multimedialnego to nieco za mało. Przynajmniej jest mniej elektroniki, na którą jesteśmy coraz częściej zdani oraz normalny, dzięki ci bożku driftu, ręczny.

W czasie, gdy wielu producentów niczym czopek wchodzi w pewne miejsca ekologom, Mazda ma odwagę pokazać im środkowy palec. Poza dieslem nie znajdziecie tu turbosprężarek ani silników o pojemności naparstka. Wszystkie sensowne wersje mają dwa litry pojemności, ale nie jest to tylko silnik na starą modłę. Dzięki dużemu stopniu sprężania jest wystarczająco silny, 165 koni mechanicznych i 210 Nm, a łągodnie traktowany w cyklu mieszanym zużywa średnio 6 litrów benzyny. Znajdźcie drugi taki samochód, który przyspiesza do setki w nieco ponad 8 sekund i jest równie oszczędny, a na pewno będzie to inna Mazda. Zapomnijcie o trzycylindrowych kosiarkach z małą czy dużą turbiną. Mazda się nie poddała, po prostu postanowiła jeszcze bardziej dopracować konstrukcję, co jest z przyjemne i wydajne jednocześnie. Niestety jest przy tym mało ciekawy pod względem dźwiękowym, silnik brzmi dość pusto i nie zachęca do biegania po pełnej skali obrotomierza.

Kolejna sprytną funkcją jest możliwość odzyskiwania energii w czasie hamowania, tak by zapewnić zasilanie dla klimatyzacji czy innych urządzeń. Proste i skuteczne.

Mazda jest również dumna z masy 3. To znaczy nie jest atletką, ale po kuracji odchudzającej waży mniej niż 1,3 tony. Teoretycznie to sukces, bowiem Focus i Megane są cięższe o 70 kilogramów, ale Golf oraz Leon ważą mniej więcej tyle samo, a 308 z kolei jest lżejszy o półtorej topmodelki.

Na sprawdzone rozwiązania postawiono również w kwestii skrzyni biegów. Dzięki temu sześciobiegowy manual jest precyzyjny, a korzystanie z niego to prawdziwa przyjemność. To cieszy, zwłaszcza gdy maksymalny moment obrotowy osiągany jest w okolicach 4 tys. obrotów, co nie pozostaje bez wpływu na elastyczność.

Wspomaganie kierownicy nieco zaburza informacje płynące z przednich kół. Co prawda nie jest nadmiernie lekki i sprawdza się nieźle w kwestii oferowanej precyzji, jednak ewidentnie najlepiej czuje się w mieście, gdzie konieczne są szybkie i lekkie obroty dzielące skrajnie położenia kierownicy.

Odrobinę magii z kultowego MX-5 Mazda przeniosła do modelu 3. Układ zawieszenia jest dość sztywny, co zapewnia bardzo dobre prowadzenie w zakrętach. Na nierównościach też sobie radzi, jednak jakość jazdy miała nieco większy priorytet w nastawianiu wielowahaczowego zawieszenia. To czuć, a takie rozwiązanie z pewnością docenią kierowcy, którzy lubią czuć przyjemne dreszcze związanie z prowadzeniem samochodu. Tym bardziej, że można w pełni się pozbyć elektronicznej niani pod postacią ESP.

Model 3 stanowi jedną trzecią sprzedaży Mazdy. Ma to po części wytłumaczenie w cenie, gdyż najtańsza wersja kosztuje 65 tysięcy. 165-konny wariant jest droższy o 11, ale ciągle jest to mniej niż życzy sobie konkurencja za niewiele słabsze własne wytwory, od Leona o 4 tysiące, Focusa 7, a Golfa aż 16. Jednak wszyscy oferują znacznie więcej opcji wyposażenia, podczas gdy w Maździe można dokupić jedynie inny lakier czy nawigację. Fani diesli również nie mają tu czego szukać, ten silnik jest dostępny za granicą.

Czy zatem Mazda jest warta wydania 80 bądź blisko 100 tysięcy na topową odmianę? Szczerze mówiąc nie do końca. Jest zauważalnie tańsza, aczkolwiek nie jest najlepsza w żadnej kategorii względem konkurentów. Nie jest również druga. Ani trzecia. Plasuje się w połowie stawki, a to nie wróży wielkiej sprzedaży. Mimo naprawdę dobrego silnika i niezłego zawieszenia zalicza kilka jakościowych wpadek, które zwyczajnie nie przystoją w tym segmencie. To dziwne, a zwłaszcza spoglądając na naprawdę dobrą większą siostrę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *