Unifikacja, słowo klucz. Powtórz.

Oglądając ostatnie prospekty sam nie wiem kogo mam winić, dizajnerów, księgowych czy szefów koncernów, którzy dają zielone światło dla poszczególnych projektów. Rozumiem, że istnieje coś takiego jak wizerunek marki i źle bym się czuł w Mercedesie o aparycji Dacii, ale to co się aktualnie dzieje przypomina zły sen Salvadora Dali. Wystarczy spojrzeć na pierwszego lepszego producenta i stwierdzić, że aktualnie produkuje jeden model.

Jeszcze dwadzieścia lat temu wybierając nowy samochód w salonie poszczególne modele nie różniły się tylko ceną i wielkością. Z daleka od razu było widać, że ktoś jedzie samochodem wyższej klasy. Dzisiaj na światłach pomyliłem nowe A4 z A8. Wydawał się jakoś nienaturalnie wielki, ale być może ktoś zamiast pasty polerskiej użył miodu i w całe to napuchnięcie zamieszane były pszczoły. Oba samochody wyglądają dokładnie tak samo. Osobnik nie znający się na motoryzacji nie będzie widział powodu, żeby wydać dodatkowe trzysta tysięcy na flagowy model mając do wyboru jego mniejszą wersję. Tym bardziej, że rodzinnego sedana można teraz skonfigurować na poziomie statku kosmicznego.

Teraz rozpoznawanie nowych Audi będzie jeszcze cięższą grą. Do grona limuzyn z Ingolstadt dołączyła właśnie A3 w wersji trójbryłowej. Do tej pory irytowało mnie to, że jakiś model jest niedostępny na naszym rodzimym rynku albo w Europie. W Japonii mieli cały szereg ekskluzywnych samochodów, które z chęcią widzielibyśmy na drogach zamiast tabunów takich samych Peugeotów i Skód. Natomiast w Chinach w Ameryce lubią sedany, więc Stary Kontynent awansem również może nabywać kompaktowe A3 z kufrem.

Aktualnie linia modelowa Audi jest nie do rozróżnienia. Gdyby nie znaczek na tylnej klapie ciężko byłoby zorientować się przed czym stoimy. Podobno to nowe A3. Wygląda całkiem dobrze i doskonale się maskuje. Zabawę w „Jestem 8P” wygrywa w przebiegach.

Linie są dynamiczne a samochód wygląda dobrze. Na bazie Sportbacka stworzono Limousine, cóż za pretensjonalna nazwa, które z tyłu wygląda jak połączenie Infiniti Q50 i Maserati Ghibli. Pod odpowiednimi kątami widać nawet, że A3 nie zostało od razu pomyślane jako sedan. Co prawda nie jest tak źle jak w pamiętnym Renault Thalia, ale coś jest na rzeczy.

Jeśli chodzi o aparycję zewnętrzną i środek lepiej unikać najtańszych wersji. Wizualnie wyglądają dość biednie, a srebrne nadwozie połączone z ciemnym wnętrzem wywołuje uczucie bliskiego obcowania z czymś taniutkim. Spasowanie jest dobre, estetycznie nie jest to poziom klasy premium.

Kilka tysięcy więcej i można już poczuć się jak w klasę wyższym. Brązowa skóra i najnowsze gadżety z pewnością wkurzą właścicieli Golfów.

A3 jest głównie nastawione na komfort. Można nim pojechać szybko, ale sprawia wrażenie cruisera niż ścigacza. Fotele są wygodne, układ kierowniczy precyzyjny ale nieśpieszny. Wyciszenie jest na wysokim poziomie co pomaga w bezszelestnym pokonywaniu kolejnych kilometrów przy odsłuchu jazzu z dobrego systemu audio firmy Bang & Olufsen.

Miejsca jednak nie wystarczy dla każdego. W pierwszym rzędzie nie jest go ani za dużo ani za mało. Lepiej jest z tyłu chociaż rozstaw osi się nie zmienił. Wyższym będzie brakować miejsca nad głową, winę za to ponosi opadający dach. Bagażnik urósł o 45 litrów i ma teraz 425. W sumie zmiana marginalna i mało znacząca.

Pod względem technicznym nie ma zaskoczenia ani szaleństw, w końcu bazuje na Sportbacku. Dwulitrowe TDI o mocy 150 koni mechanicznych umożliwia osiągnięcie pierwszej setki poniżej 9 sekund. Na zewnątrz lubi dźwiękiem przypominać o swojej klekoczącej naturze, w środku za sprawą wytłumienia ledwo je słychać. O manualnej skrzyni biegów można zaś powiedzieć tyle, że spełnia swoje zadania na szóstkę. Jest dość krótka i precyzyjna. Zaznaczenie opcji S-Tronic można sobie odpuścić, chyba że ktoś wyjątkowo nie lubi ruszać prawą ręką.

Podwozie idzie śladem silnika. Jest sprężyste ale bardziej w komfortowym znaczeniu. Przy bardzo szybko pokonywanych zakrętach ciężki przód wywołuje podsterowność, wystarczy jednak odpuścić i nie ma się czym martwić. Układ kierowniczy jest komunikatywny, mimo to, co charakterystyczne dla ostatnich Audi, zbyt mocno wspomagany.

Pewnym zaskoczeniem jest charakter samochodu. Spodziewałem się czegoś zwartego, zwinnego i zdolnego do szaleństw, odrobinę sportowego. Zamiast tego otrzymujemy dobrze jeżdżący, wygodny i bezpieczny mini krążownik do, w pewnym sensie i uproszczeniu, nonszalanckiego pokonywania znacznych odległości. A3 niemal w żaden sposób nie absorbuje kierowcy ani nie zaznacza swojej bytności. Po prostu jest i czeka na kolejne wyzwanie, którym z dużym prawdopodobieństwem sprosta.

Od wersji Sportback Limousine jest droższe średnio o sześć tysięcy i jednocześnie tańsze od większego A4 o blisko dwadzieścia niezależnie od wersji. Jeśli chodzi o opcje to oczywiście można mieć wiele, jednak na tyle na ile pozwala klasa samochodu. Specjałów rodem z A8 się nie spodziewajcie, chociaż łatwo dobić do 170 tysięcy z ekstra opcjami. Trochę drogo jak na (nie)zwykły kompakt.

Pozostaje kwestia dla kogo jest A3 w wersji sedan. Na pewno nie dla stałych klientów bo to pierwszy taki kompakt od Audi. Dla lubiących dużo miejsca również nie. Jako substytut klasy premium także niekoniecznie. To nieduży sedan nie kosztujący znacząco mniej od A4, które też w sumie prestiżowe nie jest. Wychodzi na to, że jeśli nie jesteś Azjatą ani Amerykaninem to wystarczy ci A3 Sportback, które wygląda lepiej, a jeździ w gruncie rzeczy tak samo. I nie ma głupiej nazwy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *