Szybka prosta – VW T-Roc R.

Nadwozie: Jeśli nie prenumerujecie „Volkswagen Trends” prawdopodobnie nie tylko nie dostrzeżenie różnic pomiędzy wersję sprzed i po liftingu, ale także między wariantem R a 1.0 TSI. Zwłaszcza, że wybór opcji R-Line sprawia, że są w zasadzie nie do odróżniania. T-Roc opanował sztukę kamuflażu niemal do perfekcji, idealnie wtapiając się w miejskie tło. Nikt się za nim nie obejrzy, ale dla wielu to wręcz zaleta a nie wada.

Wnętrze: W porównaniu z niemieckim kompaktem obsługa jest znacznie prostsza i bezpieczniejsza, mamy zarówno dotykowy ekran jak i fizyczne przyciski, które nie występują w najnowszych produktach z logiem VW. Plastiki są dość twarde, technologia nie najnowsza, a ilość przestrzeni w kabinie nie zachwyca. Dodatkowo jeśli nie zamówicie ozdobnych paneli utoniecie w morzu czarnych tworzyw, co tworzy przytłaczające i nieco wręcz depresyjne wrażenie.

Silnik: Trzysta koni mechanicznych i czterysta niutonometrów zapewniają osiągi kilkuletniej 911-tki. Nieźle jak na miejski crossover. Spalanie także jest do przyjęcia. Aczkolwiek w trybie normalnym nie zasługuje na znaczek „R”. Zbiera się przyzwoicie, skrzynia biegów robi swoje, ale wydaje się relatywnie ślamazarny. Chociaż na prostej jest szybszy niż Yaris GR odczucia są zgoła inne. Dźwięk bez opcjonalnego wydechu jest pozbawiony jakichkolwiek emocji, a i z nim mała Toyota brzmi bardziej zadziornie i złowieszczo.

Podwozie: Więc mówicie, że Golf jest za mało użytkowy i musicie mieć coś z większym prześwitem, a następnie obniżacie zawieszenie, aby był bardziej sportowy? Być może wydaje bardziej praktyczny i poważnie przygotowany do wjeżdżania na krawężniki i gnanie po szutrowej drodze, ale nie będziecie z tego korzystali przy profilu opony wynoszącym czterdzieści i cenie blisko tysiąca złotych za sztukę. Prowadzi się przyjemnie, ale nie oczekujcie sportowych wrażeń czy zwinności choćby Golfa, który w ósmej generacji ma znacznie bardziej zaawansowany napęd.

Werdykt: Mimo ceny wynoszącej ponad dwieście tysięcy złotych za podstawowy wariant, nie wydaje się wersją, której zakup można w miarę rozsądnie wytłumaczyć. Normy emisji przytępiły jego ostrość, której nawet w trybie Race nie ma zbyt wiele. Prowadzi się pewnie najlepiej ze wszystkich T-Rocków, ale to nie jest wielki komplement. Zatem dlaczego kupić wariant R? Chyba tylko żeby móc się pochwalić przed znajomymi, że wybraliście „sportową” opcją i jesteście zaangażowani w prowadzenie. Chociaż tak naprawdę nie jesteście.

***


zły – *, słaby – **, dobry – ***, bardzo dobry – ****, wybitny – *****

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *