Kiedy będę starym chłopcem.

Nie wiem jak część czytających niniejszą rubrykę, ale zbliżając się do końca roku ewidentnie czuć już oddech następnego. A to ni mniej ni więcej oznacza kolejną cyfrę w waszym życiorysie. Nie ważne, że macie urodziny za dobrych kilka miesięcy, rocznikowo jesteście już starsi. Ale nie martwcie się, nie tylko wy. Sam zaczynam powoli odczuwać upływ czasu. I bynajmniej nie wiąże się to z rzadszymi włosami, mniejszą potencją, poszukiwaniem zdecydowanie młodszej partnerki ani nawet z zwiększoną liczbą związków azotowo-siarkowych jakie generuję. To są tylko stereotypowe symptomy. Tak naprawdę zaczynasz być stary kiedy rozpoczynasz poszukiwania klasycznego oraz nie mniej wiekowego samochodu. Ja właśnie rozpoczynam.

Naturalnie wszystko zaczęło się w lokalnym saloniku prasowym, z którego to wykupiłem połowę miesięcznego nakładu, a żeby wprowadzić się w odpowiedni nastrój nabyłem również oryginalną „Włoską robotę” na blu-ray. Aż tak stary nie jestem, żeby nie wiedzieć z czym to się je. Poza tym odwiedziłem liczne zagraniczne fora oraz kluby zrzeszające miłośników klasyków. Organizują nawet specjalne rajdy, nie mylić z wyścigami, oraz imprezy. Doszedłem nawet do wniosku, że tweedowa marynarka oraz kaszkiet nie są w aż tak złym guście.

Po zrewidowaniu własnych środków stwierdziłem, że w tej chwili kupno czegoś w stylu Ferrari albo Lamborghini za cenę przestronnego domu na przedmieściach nie byłoby najlepszym pomysłem. Ale od czego są charyzmatyczne samochody. W końcu stara i ubłocona rajdówka wygląda lepiej pod kasynem w Monte Carlo niż najnowszej Bugatti i inne wynalazki epoki iPodów.

Stan? Im gorszy tym lepiej. Skonstatowałem, że ogromną przyjemność sprawi mi przywrócenie kupy metalu do stanu rozumianego jako używalność. Wreszcie będę mógł skorzystać z dodatkowego miejsca w garażu oraz sprawdzić do czego służą te wszystkie enigmatyczne klucze oraz narzędzia.

Od razu jednak się do czegoś przyznam. Nie mam zielonego pojęcia o budowie samochodów. Wiem mniej więcej gdzie co jest i jak wymienić podstawowe rzeczy, jednak to tej pory zostawiałem te sprawy nie zawsze zorientowanym w temacie specjalistom. To kolejny argument przeciw obecnej edukacji. Uczą wszystkiego poza przydatnymi umiejętnościami. Aczkolwiek restauracja jawi się jako wyjątkowo przyjemne i pożyteczne zajęcie.

Wiem, że popularny w Polsce portal aukcyjny to nie idealne miejsce na poszukiwanie zabytku, ale można wstępnie zorientować się w temacie. Oraz solidnie zaślinić. Już pierwszych dziesięć pozycji spowodowało spory odpływ krwi w niższe rejony. O rety, rety. Czego oni tutaj nie mają. Stare C126, Corvetty, Mustangi, 535i E28, Alfa Romeo GTV6 i Giulia, Buick Riviera boattail, BMW E9, Lancia Fulvia. Co więcej są Rollsy i kilka Mercedesów Pagoda. Nawet wyglądające nieziemsko Volvo P1800.

Po pozbieraniu szczęki oraz wytarciu ślinotoku zauważyłem coś jeszcze. Pięknego Forda Caprii z lat 70-tych. Spójrzcie tylko na te podwójne lampy przysłonięte przedłużoną maską, właściciele szybkich Golfów drugiej generacji popękają z zazdrości.

O matko i córko. Cosworthy. Sierra RS i Escort RS. Pamiętam je z czasów, gdy jeszcze szalały na rajdowych trasach. Szły ogniem po bruku, po szutrach. Poprzednik Focusa wygrał nawet dziesięć eliminacji rajdowych mistrzostw świata. To świetny temat do barowych rozmów, gdyby tylko ktoś chciał siedzieć i wysłuchiwać dywagacji właściciela. Do tego rajdowe cztery lampy na brzegu maski. Zobaczcie tylko ten te spojlery. Z dolnego wieńczącego tylną klapę na podpórce wznosi się stół bilardowy. Może nie świadczy on zbyt dobrze o łóżkowych możliwościach właściciela ale jest większy niż w Avetadorze. Nawet przednie reflektory z „oczami” nie wyglądają jak tani dodatek z katalogu tuningowego lat 90-tych. Podobnie jak dwa wyloty powietrza na masce czy muskularne nadkola wystające pięć centymetrów ponad powierzchnię drzwi. W całym tym towarzystwie skromne wrażenie robi jedynie pojedyncza końcówka rury wydechowej. Reszty rynsztunku dopełniają aluminiowe felgi OZ w rajdowym stylu.

We wnętrzu otulają seryjne fotele Recaro, ze szczytu deski rozdzielczej spozierają trzy wskaźniki w tym ten pokazujący rozkręcającą się turbosprężarkę, a prędkościomierz jest wyskalowany do 280 km/h. Nie musicie nikogo wtajemniczać, że tak naprawdę przyspieszanie kończy się na liczbie o 50 niższej. Do pierwszej setki rozpędza się w okolicach 6 sekund, co zawdzięcza dwulitrowej jednostce, która jest identyczna jak w modelach startujących w WRC, wspartej turbosprężarce firmy Garrett. Moc jaką generuje to 225 koni mechanicznych oraz 310 Nm momentu obrotowego. Fantazja domorosłych tunerów sięgała jednak zdecydowanie dalej. Z pewnością w życiu nie zgadniecie. Co zdolniejsi potrafili wykrzesać 1000 koni mechanicznych, a silnik znosił to wszystko z pokorą. A brzmi fantastycznie, jakby nałykał się krokwiowych gwoździ. Może nie pluje językami ognia spod drzwi pasażera jak wersja rajdowa, ale z pewnością osiąga zamierzony efekt.

Do tego manulna skrzynia biegów z pięcioma przełożeniami zamiast czterokrotnie więcej niczym w ciężarówkach jak to ma miejsce w obecnych konstrukcjach. Jesteś tylko ty, silnik, lewarek dźwigni oraz sprzęgło, gaz i hamulec.

Mimo niemal dwudziestu lat na karku Ford nienagannie zachowuje się na drodze. Zawdzięcza to stałemu napędowi na cztery koła, ale za sprawą przesyłu 66% mocy na tył pozwala na efektowne slajdy. Mam nadzieję, że inżynierowie odpowiedzialni za przyszłorocznego Focusa RS to czytają.

Zatem Ford Escort RS Cosworth wydaje się idealnym materiałem nie tylko na przejazd La Turbie i zaparkowanie go przed kasynem w Monako, ale także na przyszły klasyk, który zapewni ogromne pokłady radości. Jedyną wadą jest jego romans z rdzą, ale dzięki temu będę mógł go rozbierać raz w miesiącu by wszystko wyczyścić. Powstało tylko nieco ponad siedem tysięcy egzemplarzy, więc trzeba się pospieszyć. Być może nie jest to kraj dla starych ludzi i ich równie posuniętych w latach samochodów, ale ten związek miałby lepszą przyszłość niż większość celebryckich małżeństw.

Wobec tego ja już wiem na czym spędzę zimowe wieczory. Będę szukał odpowiedniego egzemplarza. To dobry pretekst aby uniknąć przedświątecznego sprzątania oraz wydać mniej na nikomu niepotrzebne prezenty. Jednocześnie osobiście żywię sporą nadzieję, że Mikołaj w tym roku będzie wyjątkowo szczodry.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *