Tag: amg

Więcej znaczy lepiej. Chyba że jeździsz Mercedesem z wyjątkowo długą nazwą.

Pamiętam czasy premiery W220 i specjalnego na owe czasy wariantu AMG. Ponad pięciolitrowe V8 na początku generowało skromne jak na dzisiejsze czasy trzysta sześćdziesiąt koni mechanicznych, by po liftingu dobić do pełnych pięciuset. Ktoś jednak z inżynierów i kadry kierowniczej w Offenbach stwierdził, że to jednak zbyt mało i sześciolitrowe V12 sprawdzi się znaczenie lepiej. W ten sposób przekroczono magiczną… Read more →

Wciśnijcie gaz i trzymajcie się mocno. Naprawdę mocno.

Ciągle wokół słyszymy, że rządzący wespół z legislatorami różnego sortu chcą aby piesi wchodzili na drogę z opaską na oczach a kierowcy tracili prawo jazdy po przekręceniu kluczyka w stacyjce bądź już na samą myśl o przejażdżce. Aktywiści bowiem nie widzą nic złego w tym, aby zrzucić całą odpowiedzialność na kierowcę a pieszych otulić miękką pierzynką beztroski. Zgadzam się, że… Read more →

Nareszcie rozumiem o co chodzi w crossoverach.

Nim zacząłem obecną rubrykę przypomniał mi się zespół Kombi. W ubiegłym stuleciu święcili triumfy, żadna impreza domowa czy też plenerowa nie mogła się odbyć bez udziału ich piosenek. Można nawet powiedzieć, że byłem ich umiarkowanym fanem. Dzisiaj, gdy mają o jedną literę więcej w nazwie jest inaczej. Ale jako, że to rubryka motoryzacyjna porzućmy muzyczne dywagacje. Jedna z ich ostatnich… Read more →

A Może Głośniej?

Enzo Ferrari zwykł mawiać, że aerodynamika jest dla kogoś, kto nie potrafi zaprojektować dobrego silnika. Wokół serca samochodu stworzył należyty kult. W Ferrari panowała nawet zasada, że kupuje się sam motor, a resztę dostaje za darmo. Wiele poświęceń i kunszt inżynierów a także pasjonatów sprawiły, że silniki z Maranello należą do najbardziej charyzmatycznych i najlepszych na świecie. W dzisiejszym świecie… Read more →

Dr. Mercedes odmładza klientów o dobre 600 lat.

Jeśli miałbym wybrać jedno nadwozie to z całą pewnością byłby to sedan. Obecny niemal w każdej klasie i produkowany chyba w największej ilości. I wcale nie chodzi tu o prestiż rodem w Renault Thalii, a trójbryłowy kształt. Oczywiście musi być odpowiednio zaprojektowany, co w wyżej wymienionym przypadku nie zawsze wychodzi. Owszem jest mniej praktyczny niż kombi czy van, ma niższe zawieszenie niż suv i jest uznawany za mniej rasowy niż coupe. Jeśli jednak spojrzeć na Mercedesy AMG czy Jaguary R sprzed kilkunastu lat to limuzyna wygląda najlepiej. Być może ze względu na brak porównaniu, ale nie o to w tym chodzi. Dodatkowo możliwość zamiatania tyłem jest creme de la crem. Popatrzecie na samochody serii DTM, BTCC lub V8 Supercars. Oni raczej nie mogą się mylić.

Do tej pory lubiąc nadwozie sedan i stare Mercedesy moja metryka prezentowała się raczej staro. Z pewnością miałem już kryzys wieku średniego za sobą i bliżej mi było do Władysława Bartoszewskiego niż Macieja Stuhra. Inaczej mówiąc byłem stary, czyli idealny klient samochodów z gwiazdą na grillu, nawiasem mówiąc to niezła nazwa dla nowego show z celebrytami.

Wybierałeś się do salonu i brałeś jakąś Klasę. Sprawa wyglądała inaczej w przypadku nadmuchiwanych kompaktów z początku alfabetu. Jednak pewne rzeczy w Mercedesie ostatnio się pozmieniały. Niedawno pojawiła się najszybsza taksówka z napędem na cztery koła, nowa klasa S, czy SLS Black. Jednak prawdziwy szok mogą przeżyć właściciele poprzedniego wcielenie małego merca.

Jeśli istniałaby maszyna zdolna przenosić w czasie to gdyby przysłać właściciela Mercedesa z lat 80 lub 90-tych do aktualnych czasów to sadowiąc się w środku doznałby wszystkich możliwych urazów łącznie z niekontrolowaniem pewnych partii ciała. Droga jaką pokonał producent ze Stuttgartu jest niemal nie do pojęcia. Od konstruktorów samochodów dla klientów pięćdziesiąt plus stał się jednym z lepszy, którzy robią sportowe samochody.

A najbardziej widać to w nowej definicji hot-hatcha pod postacią A45 AMG. Co prawda nie ma tu ryczącej V12-tki, ani V8-mki, ani nawet V6-tki. Jest za to skromna jak na trzyliterowego tunera doładowana jednostka o pojemności dwóch litrów. Niech was jednak nie zwiedzie wielkość, bowiem serce małego Mercedesa jest nad wyraz mocne, osiąga bowiem poziom tuningowanych Evo i Sti. Mając do dyspozycji 360 koni mechanicznych i co ważniejsze ponad 450k Nm momentu obrotowego samochód o masie półtorej tony katapultuje się do setki w 4,2 sekundy, a 160 już w dziesięć. Poziom niedostępny nawet dla kilkuletnich Ferrari, a mówiąc katapultuje naprawdę mam to na myśli. Owszem, często się twierdzi, że samochód jest szybki, ale ta A-Klasa jest poważnie szybka. Wystarczy odpowiednio zawiadować prawą łopatką lub pozostawić tą rzecz automatowi, aby dokonać przesunięcia organów wewnętrznych. Kobiety mogą oszczędzać na chirurgach plastycznych wygładzając zmarszczki jednym przyspieszeniem. Dźwięk co prawda nie umywa się do gargantuicznych jednostek AMG, ale można go nazwać rasowym, a zmiany biegów połączone z międzygazem po prostu przyprawiają o uśmiech.

Skoro o skrzyni mowa to tym razem Mercedes naprawdę wydał furmankę euro i przyłożył się do roboty. Sposób działania budzi spore zdziwienie. Tym razem pozytywne. Nie wiem w ile milisekund odbywa się zmiana, ale jest szybka. Pociągasz za kawałek metalu i jedziesz na innym biegu w tej samej chwili. Przynajmniej w górę, przy redukcji lubi czasem się zapytać czy aby na pewno.

Hamulce jak to mówią robią robotę. Dawno nie czułem takiej pewności przy hamowaniu z dużej prędkości. Masz wrażenie, że jadąc sto na godzinę zatrzymasz się na kartce papieru.

Jeśli mowa o zaskoczeniach jest i kolejne. Odwieczny obiekt utyskiwań pod postacią układu kierowniczego odszedł do lamusa. Jest czysty, zwinny i precyzyjny. Jednak lata zostawania po kozie na coś się przydały.

Nietypowo jak na szybkiego hat-backa i Mercedesa rozwiązano napęd. Tym razem postawiono na rozdzielenie go na obie osie. Mimo to A45 zachowuje się bardziej jak dobrze zestrojona przednionapędówka, jednak jest to mniej dotkliwe niż w RS3. Ciężko wyczuć funkcjonowanie przeniesienia mocy na tył, a wymuszenie nadsterowności wymaga wrzucenia samochodu w zakręt. Jednak trakcja jest bezdyskusyjna.

Jazda na krętej drodze sprawia wiele radości. Moc jaka jest dostępna i dzielność w pokonywaniu zakrętów daje fontannę przyjemności. Nie wiem nawet czy nie więcej niż w SLS-ie. Tak, wiem, że to prawdziwy samochód sportowy, ale w A-Klasie wszystko jest dostępne od razu, moc nie przeraża, a pewność jaką daje jest niemal niemierzalna. Szkoda tylko, że mimo wyłączenia wszystkich systemów po naciśnięciu hamulca elektroniczni stróże wracają na wartę.

Na końcu dochodzimy do ceny. Wyjściowo 180 tysięcy, czyli na poziomie Evo i Sti o podobnych mocach. Co prawda można łatwo dorzucić dodatki za równą stówkę, chociaż karbonowe lusterka za 6 tysięcy to lekka, w końcu to włókno węglowe, przesada.

Jednak ta cena ma pewne wytłumaczenie i to dobre. Na naszych drogach ciężko mi wyobrazić sobie inny tak szybki, stabilny i pewnych samochód za podobną kwotę. Niemal z każdego wyścigu spod świateł wyjdziesz zwycięsko, a to w męskim świecie niemal wszystko.

Czy ma jakieś wady? Cóż nie jest sedanem, co jednak wychodzi mu na dobre patrząc przez pryzmat S3 Limousine. Przydałby się bardziej tylnonapędowy charakter i możliwość całkowitego wyłączenia systemów bezpieczeństwa. Wtedy byłaby lepsza od SLS-a, tak jest równie dobra.