Wojewódzki Kuba „Nieautoryzowana biografia” – recenzja.

W ten rubryce było już kilka różnych dziwnych recenzji, poza nowym smakiem hot doga na stacji benzynowej było już zdaje się wszystko. Wszystko jednak miało związek z motoryzacją w sposób absolutnie całkowity. Zatem czy jest sens recenzować książkę, której wątek motoryzacyjny stanowi li tylko mniej niż dziesięć procent objętości? Generalnie nie, aczkolwiek gdy mowa o prawdziwym fanie motoryzacji, a takim chyba jest pan Wojewódzki, jak najbardziej.

Dziennikarz, aktor, juror i nie wiadomo co jeszcze. Poza tym jeszcze smakosz samochodów. Opisuje posiadane samochody w swojej motoryzacyjnej karierze, poczynając od poczciwej Łady, przez usportowione i sportowe samochody, aż po drogowe bolidy. Do recenzji pojazdów wplata historie i przygody z nimi związane. I co najważniejsze, wydaje się w nich całkowicie autentyczny. W przeciwieństwie do celebrytów, który kupują Mercedesa tylko dla gwiazdy i paru paparazzi, Wojewódzki dobrze wybiera spełnienie swoich motoryzacyjnych marzeń. Ze swadą obrazuje swoją pasję, wzbudzając w czytelniku ciekawość, swoją znajomością tematu i ilością przemyśleń.

A to tylko niecałe czterdzieści stron całej książki, które jestem pewien można by spokojnie rozszerzyć na zwielokrotnioną ilość. Reszta to życiorys opowiadany na zasadzie monologu, bez wyraźnych podziałów i ram czasowych. Są spostrzeżenia, rodzina, znajomi, kobiety. Czasem nie wiadomo czy autor je opisuje czy też się nimi popisuje. Lecz nie zmienia to faktu ani odczuć czytającego, że to kawał dobrej książki, która być może jak sam autor na początku zauważa została w wielkich trudach wypocona. A szkoda, bo chciałoby się więcej, bardziej szczegółowo. Zwłaszcza o motoryzacji, bowiem to nie celebryckie bałwochwalstwo a sensowna i merytoryczna rozmowa z przyjacielem samochodziarzem przy piwie.

****

 

 

zła – *, słaba – **, dobra – ***, bardzo dobra – ****, wybitna – *****

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *