Jak u konkurentów tylko więcej i lepiej.

Gatunek ludzki uwielbia kategoryzować, wkładając wszystko do odpowiedniej szufladki, czy to ze względu na cechę, wygląd albo z uwagi na poglądy, jakie reprezentuje.

Nie inaczej jest z samochodami. Poszczególne modele są podzielone na konkretne segmenty, będące w istocie zbiorami oddzielnych nisz. W końcu SUV-y podzielone są ze względu na swoje gabaryty. Jednak w tym wszystkim pojawił się twór zwany SUV-em coupe, który nie ma nic wspólnego ze swoim trójbryłowym odpowiednikiem posiadającym jedną parę drzwi. Tak naprawdę ten rodzaj nadwozia powinien być zakałą gatunku, gdyż ze względu na opadający dach jest mniej praktyczny niż zwykły SUV a na dodatek ciężko znaleźć model, którego można by określić mianem ładny.

Jednak segment zapoczątkowany przez BMW X6 jest niezwykle lukratywny. Na tyle, że inni producenci wietrząc zysk postanowili zaprezentować własne modele w nadziei uszczknięcia kawałka tortu. Mamy choćby GLE Coupé, które według Mercedesa jest tym samym co CLA Coupé albo AMG GT, z czego ten pierwszy to tak naprawdę sedan z opadającym dachem bazie Klasy A, która jest pięciodrzwiowym hatchbackiem.

Jedno jest pewne, każdy z modeli z owej niszy jest niezwykle brzydki, a na ich tle X6 jest ewenementem. Wszystkie z reprezentujących ten segment samochodów są wybierane przez właścicieli, których delikatnie mówiąc nazwalibyście męskim narządem płciowym. Jeśli ktoś pędzi o wiele za szybko autostradą albo parkuje na chodniku to przeważnie jest to właśnie jeden z nich. Zatem kategoryzacja tego segmentu jest bardzo prosta.

Teraz jednak wszystko się komplikuje a to za sprawą Porsche Cayenne Coupe, które na pierwszy rzut oka idealnie wpisuje się w koniunkturę niszy, krzykliwy pomarańczowy lakier, błyszczące dwudziestodwucalowe felgi oraz ścięta niczym w 911 tylna klapa, z której wysuwa się aktywny spojler. Mocno zaburzający smukłą sylwetkę swoją drogą. Oczywiście w porównaniu ze sportowym coupe sylwetka jest wyższa i bardziej zwalista, ale to miły akcent przypominający najbardziej znany model marki, gdy żona każe wam je sprzedać. Niestety cierpi na tym także widoczność przez tylną szybę chociaż benefit w postaci jednej z najseksowniejszych pup obok Sport Turismo na rynku jest nie do przecenienia. Chociaż odnoszę subiektywne wrażenie, że bez spojlera na szczycie tylnej klapy wyglądałby jeszcze zacniej. Nie zaburza to jednak odbioru całego samochodu, jako jednego z najładniejszych i najmniej karykaturalnych pojazdów typu SUV.

Wnętrze Cayenne Coupe ujmuje równie, co zwykłego Cayenne. Być może dlatego, że jest identyczne, a być może z uwagi na fakt, że jest po prostu olśniewające. Stylistyczne jest pomieszaniem obłości z krawędziami, niczym zestawienie połowy XX wieku z obecnymi czasami. Zachwyca połączenie tradycji, analogowy obrotomierz oraz wygodne i świetnie podtrzymujące ciało fotele w kultową pepitę, a także nowoczesności. Liczne ekrany z typową dla Porsche czcionką, szklane panele dotykowe, które z jednej strony doprowadzają do pasji, gdy świeci na nie słońce, a z drugiej strony są ukłonem w stronę ergonomii, gdzie za konkretną funkcję odpowiada przycisk tudzież pokrętło. Poza tym świetnie symulują fizyczne działanie a także przywodzą na myśl wysmakowaną i kunsztowną biżuterię.

Porsche oferuje sporą liczbę dostępnych ustawień, by dopasować samochód do indywidualnych preferencji kierowcy, ale po zgaszeniu zupełnie o nich zapomina. Z pomocą co prawda przychodzi pokrętło zmiennych trybów na kierownicy rodem z 918 Spyder ale i tak drażni.

Jako że to duży SUV miejsca jest sporo, chociaż standardowo wersja Coupe jest czteromiejscowa. Przy czym poczucie przestrzeni jest spychane przez zwartość kabiny. Do tego można usiąść nisko jak na SUV-a, co przywodzi na myśl 911-tkę, tylko wyższą i bardziej przestronną. A tej nie zabraknie nawet w drugim rzędzie nad głową, gdyż mimo niżej poprowadzonej linii dachu o dwa centymetry względem zwykłego Cayenne, obniżono również tylną kanapę o trzy centymetry. Pojemność bagażnika nieco ucierpiała, ale i tak jest w zupełności wystarczający.

Do tego rewelacyjna jakość wykonania i jeszcze lepsze materiały powodują, że nie ma się najmniejszej ochoty wysiadać. Liczba opcji dodatkowych, czy to jeśli chodzi o gadżety, sprzęt audio bądź też sposób wykończenia sprawiają, że ciężko znaleźć dwa identyczne egzemplarze, a konfiguracja idealnej dla własnych gustów wersji to prawdziwa i długa przyjemność. Niestety poszczególne opcje są drogie, ale przez cały czas ma się wrażenie, że warte są wydanych na nie pieniędzy.

Silnik? Oczywiście, że jest wersja Turbo z motorem z Urusa czy innych szybkich Audi. Dlaczegóż by jej miało nie być skoro nawet Taycan takową ma? Turbo S występuje nawet w wersji hybrydowej, mające niemal tyle samo mocy co 991 GT2 RS i wyraźnie więcej momentu obrotowego. Bardziej rozsądna pod względem ceny oraz wystarczająca jeśli chodzi o osiągi jest wersja z V6 pod maską oznaczona jako „S”. Dosłownie kipi momentem obrotowych oraz mocą, dostępną od samego dołu aż po kraniec skali obrotomierza, który wprost uwielbia, a przy tym swoimi osiągami potrafi zawstydzić sportowe samochody z najwyższej półki. Również z własnego podwórka. Niestety w tej całej miodności jest również łyżka dziegciu, Cayenne Coupe jest odrobinę cięższe względem zwykłego Cayenne, przez co o ułamek sekundy wolniejsze, chociaż w sprincie nadal oferuje cios niczym Mike Tyson. Na okrasę zostaje przyjemny i charaktery dźwięk wydobywający się z czterech prawdziwych końcówek układy wydechowego.

Poza imponującym tempem nabierania obrotów zachwyt powinna wzbudzić także wizyta przy dystrybutorze, podwójnie doładowane V6 potrafi uzyskać wynik nawet powyżej dziesięciu litrów, aczkolwiek średnie najczęściej waha się w okolicach piętnastu. Zważywszy na to co oferuje jest świetnym osiągnięciem.

Swój udział w tym ma ośmiobiegowy Tiptronic z funkcją żeglowania, który odłącza silnik pozwalając się toczyć i tym samym oszczędzać drogocenny płyn. To jednak czym imponuje jeszcze bardziej jest żonglowanie wszystkimi przełożeniami w sposób gładki i efektywny we wszystkich trybach, co jest zamieniane na brutalność i jeszcze większą efektywność w trybie Sport Plus.

Już zwykły Cayenne to duży, wygodny oraz luksusowy SUV, który z powodzeniem posłuży do załatwiania spraw na mieście. Coupe nie jest w tej sferze inne. Niespiesznie prowadzone nie będzie się diametralnie różniło od bardziej komfortowych konkurentów. Sprawnie odfiltrowuje wszystkie dziury i garby sprawiając, że bez problemu można pokonać choćby i tysiąc kilometrów bez wyraźnego zmęczenia. Niewielkie nierówności nie robią na nim żadnego wrażenia, za to większe za sprawą ogromnych felg stanowią wyzwanie, podczas którego może zrobić się nieco nieprzyjemnie. Z uwagi na to warto przy konfiguracji wybrać zawieszenie pneumatyczne.

Znaczek Porsche poza nobilitacją dla właściciela oferuje także pewną wartość dodaną i to bez konieczności sięgania jak u konkurentów po modele ze znaczkami RS, M czy AMG, nawet porównanie bezpośrednio z nimi zdaje się wszystko robić lepiej. Wsparte paroma systemami z dziwnymi literowymi skrótami z literą P jak Porsche w nazwie zamienia się w nieco przerośniętego, blisko pięciometrowym jeśli chodzi o długość, lecz równie zwinnego gorącego hatchbacka. Zrzuca zauważalną część ze swojej ponad dwutonowej masy własnej i z zadziwiającą lekkością katapultuje się do przodu, hamuje jakby opuściło kotwicę, a zakręty to dla niego zwykła igraszka. Zawieszenie oraz zestrojenie układu kierowniczego jest rewelacyjne i powinno być wzorem dla wszystkich. Przednie koła w każdej sytuacji komunikują kierowcy, co aktualnie robią i precyzyjnie podążają dokładnie w takim kierunki, jakim nadał im kierowca.

Ale nie tylko niższe o dwa centymetry nadwozie względem Cayenne czy dach z włókna węglowego budują obraz naprawdę zdolnego i kompetentnego w zakręcie samochodu. O idealnie pionową pozycję przez cały czas dbają stabilizatory przechyłu. Elektronicznie sterowana blokada dyferencjału, tylna oś skrętna oraz liczne inżyniersko-magiczne sztuczki sprawiają, że pojęcie pod- czy nadsterowności są zupełnie obce. Trakcja jest przez cały czas perfekcyjna, przez co Coupe prowadzi się nieco sterylnie, może aż nazbyt ale w końcu to także luksusowy SUV, a od dezynwoltury jest w gamie 911 i Cayman.

Mimo wszelkich z punktu widzenia sportu „niedoskonałości” Cayenne Coupe S jest niczym Hafþór Júlíus Björnsson ze zdolnością przyspieszenia Usaina Bolta, jakby tego było mało ma nawet dedykowany tryb terenowy, z możliwością wyboru rodzaju napędu w zależności od nawierzchni, zupełnie jak w Jeepach. Oczywiście Porsche nie jest aż tak zdolne, aczkolwiek potrafi pozytywnie zaskoczyć a ograniczeniem są bardziej opony oraz obawa o zarysowanie lub urwanie czegoś. Za to Sportowy będzie idealny w niemal każdej sytuacji, z kolei Sport Plus dla większości będzie nazbyt w stylu GT3.

Cayenne Coupe tak jak model, na którym bazuje, dzieli wiele podzespołów z kilkoma modelami grupy VAG. Aczkolwiek zdaje się, że Porsche dodało nieco więcej przypraw do swojego, jest w stanie bardziej nagiąć prawa fizyki niż Audi czy Bentley. Jest nie tylko lepszym samochodem sportowym, ale także po prostu samochodem.

Kupując mniej praktyczną wersję Cayenne pomyślicie, że powinien być tańszy, jednak słowo Coupe w nazwie kosztuje niemal dziesięć tysięcy złotych za każdą literę w przypadku wersji bez „S”. I tak, co najmniej czterysta tysięcy to dużo. Pół miliona także, a szczególnie ponad siedemset tysięcy za wariant Turbo. Jednak znakomicie wypośrodkowane „S” oferuje idealny balans między osiągami, wrażeniami z posiadania Porsche oraz rozsądkiem. Świetnie się prowadzi, jest wystarczająco praktyczny i wygląda co najmniej dobrze a na dodatek każdy SUV przy nim będzie gorszy. Niestety producent ma w swojej linii modelowej także Panamerę Sport Turismo, która wygląda jeszcze lepiej, sylwetki nie zaburza podniesiony spojler, prowadzi się jeszcze lepiej, jest tańsza i co najważniejsze nie jest SUV-em. Zatem jeśli 911 jest zwyczajnie za mała i niewystarczająco luksusowa, najładniejsze Porsche w całej historii jest jedynym słusznym wyborem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *