Był tydzień francuski w Lidlu, pora na tydzień niemiecki w Auchan.

Ford podjął ważną decyzję, bardziej ważką niż umieszczenie elektrycznego silnika w Mustangu. W tym roku na rynku amerykańskim pozbywa się modelu Fusion, który w innych krajach znany jest bardziej jako Mondeo. W USA koncern rezygnuje nawet z Fiesty i Focusa na rzecz bardziej dochodowych suvów. Menadżerowie są tak bardzo zdesperowani i zaślepienie pogonią za samochodami z wyższym zawieszeniem, że na rzeź wkrótce podobno mają trafić również S-Max i Galaxy.

Ale Ford nie jest jedynym koncernem, który wyzbywa się samochodów o „standardowych” kształtach. Na tegorocznym salonie w Szanghaju Volkswagen zaprezentował pięć suvów. Bentley ma w planach model większy od Bentaygi.

Zatem wkrótce wszyscy prawdopodobnie będziemy zmuszeni jeździć samochodami, które są wyższe ale zapewniają tyle samo miejsca co ich dawne wersje, przy większym spalaniu. Trend jest jasny, a mimo to w zeszłym roku do sprzedaży wszedł Peugeot, cały na biało jeśli wybierzecie taki lakier, z drugą generacją limuzyny o oznaczeniu 508.

Wielu zaczęło pisać liryczne peany na temat stylistyki nadwozia spod ręki francuskiej marki, wieszcząc jej renesans. Trzeba przyznać im rację, przynajmniej po części. 508 jest uzbrojone w liczne smaczki stylistyczne, jak choćby ledowe światła w stylu zębów tygrysa szablozębnego, nadające drapieżności. Tylne przy odblokowaniu drzwi witają właściciela zupełnie jak w droższych Audi. Robią identycznie, gdy zostawcie 508 na parkingu. To równie przydatne co dialogi i scenariusz w filmie porno, ale przynajmniej świetnie wyglądają.

Z resztą z profilu blisko tu do A5-tki. Linia fastbacka jest opływowa, a stylistyka prosta acz nie pozbawiona elegancji. Daleko tu jednak do awangardy, po części pewnie dlatego, że wszystko już kiedyś było.

Peugeot postanowił iść tak bardzo pod prąd, że nawet zmniejszył drugą generację, co prawda niewiele ale to nietypowy trend. Przy okazji jednak 508 zrobił się nieco bardziej kompaktowy i lżejszy.

Subiektywnie nie nazwałbym go jednak szczególnie ładnym. Co prawda samochód zdobył nagrodę dla najpiękniejszego samochodu roku 2018 i kilka innych laurów, ale wydaje mi się, że bez pionowych ledów wyglądałby lepiej i bardziej tajemniczo. Teraz przypomina Diego z „Epoki lodowcowej”. To kwestia gustu, ale nie czuję się pobudzony patrząc na sylwetkę 508-mki. Stylistyka to krok w dobrą stronę, ale jeszcze kawałek drogi przed Peugeotem.

Wejścia do środka bronią szeroko otwierające się drzwi bez ramek. Wiem, że dla wielu to zbędny gadżet, ale mi samochody z takim rozwiązaniem zawsze kojarzyły się z czymś szybkim, drogim i ekskluzywnym. Dodatkowo świadczy o inżynierskim kunszcie producenta, w końcu niełatwo zaprojektować to tak, żeby dobrze działało.

Kiedy jednak już zasiądziecie we wnętrzu 508 zaserwuje wam prawdziwy miszmasz. Bowiem z jednej strony Peugeot da wam wiele, co do tej pory było głównie spotykane w klasie premium, aluminium, drewno, asystentów bezpieczeństwa, aktywny tempomat, system Night Vision, cyfrowe zegary, czy ciekawie wystylizowaną deskę rozdzielczą, która przywodzi na myśl Lamborghini. Odważne posunięcie, ale efekt jest ciekawy. Z drugiej jednak ma tyle poważnych wad, że aż dziwi mnie, że trafił do produkcji. Wnętrze jest mocno obudowane przez co ciasne, konsola między fotelami ponadprzeciętnie szeroka, w drugim rzędzie brakuje przestrzeni na nogi, ale miejsca nad głową nie ma zarówno tam jak i z przodu. Gdyby nie fotele obite kolorową skórą byłoby całkowicie czarno, a w zasadzie mroczno, co sprawia przytłaczające wrażenie. Odczucie to potęgują dodatkowo szerokie słupki A i kiepska widoczność do tyłu. Po części winę za to ponosi opadająca tylna klapa, która otwiera się w całości i przy okazji ogranicza pojemność bagażnika.

Materiały wykończeniowe w dużej mierze są miękkie, ładne, wysokiej jakości i dobrze spasowane. Jednak jeśli już znajdziecie plastik to będzie on bardzo plastikowy. Na tyle, że plastikowa torebka jest mniej plastikowa. Przynajmniej nic nie trzeszczy.

Poza tym Peugeot ma jeszcze jedną denerwującą cechę, która przynajmniej dla mnie kładzie się cieniem. Choćby wnętrze ociekało złotem nadal do pasji doprowadza mnie pozycja za kierownicą. Jest mała i poręczna, ale nieco za mała. I nie dajcie się nabrać na to, że poręczna jak w rajdówce, co ma przekładać się na dokładność w prowadzeniu. Bo tak nie jest. Od ładnych paru lat producent montuje kierownicę na tyle nisko by znalazła się niebezpiecznie blisko waszych klejnotów i na tyle wysoko by górna część wieńca zasłaniała zegary, których funkcję teraz pełni ekran. I zaczynacie kombinować, podnosić fotel by zobaczyć ile jedziecie, a nie żeby powiedział wam to miły pan z suszarką, ale wtedy zupełnie psujecie ideę limuzyny GT i jako takie czucie samochodu. Dodatkowo wsteczne lusterko zasłania wówczas pół przedniej szyby. Myślałem, że kreatywna technologia to domena innej marki z koncernu PSA.

Kuleje również ergonomia. Ekran jest dość powolny w działaniu a menu mocno nielogiczne. Sposób działania i włączania niektórych funkcji wymagana nauki i przyzwyczajenia. Nie wystarczy wsiąść i jechać, trzeba przeczytać instrukcję obsługi a to wyjątkowo niemęskie. Przykład? By zmienić ustawienia klimatyzacji najpierw trzeba wcisnąć fizyczny przycisk a dopiero wówczas na ekranie wybrać odpowiednią opcję i pożądaną temperaturę. Trwa to zdecydowanie za długo i wymaga odwrócenia uwagi od prowadzenia.

A byłem bardzo ciekaw jak nowe 508 się prowadzi. Niestety inżynierowie tak bardzo skupili się na wyglądzie, że praktycznie olali mechanikę na całej linii. Silnik, zawieszenie i wiele innych elementów zostało niemal wprost przeniesione z poprzedniej generacji. Najmocniejszy silnik w gamie zapewnia takie opóźnienie przy starcie, że na światłach objedzie was byle Aygo. Do tego brzmi gorzej niż siostry Godlewskie. Automat jest dość leniwy i potrzebuje okrutnie długich sekund by zmienić bieg. Ma się wrażenie jakby trwało to wieki. Później w miarę sprawnie się zbiera, ale nie jest ani charyzmatyczny ani rewelacyjny pod względem spalania. Emocji jednak tutaj nadal tyle co w trakcie czytania „Kolejnych 365 dni” Blanki Lipińskiej.

Co niekoniecznie jest wadą, gdyż zawieszenie swoją miękkością bardziej dorównuje roztopionej czekoladzie niż sportowym amortyzatorom. Na nierównościach zawieszenie jest dość głośne, mocno dobijając i przesyłając do kabiny głuche stuknięcia. Ta na marginesie nie jest mistrzem pod względem wyciszenia.

Nie pomaga również tryb sportowy, który co prawda ogranicza wychylania nadwozia na zakrętach i wyostrza zmysły ale to nadal spory i relatywnie ciężki samochód. Niestety majdrowanie ustawieniami, znowu ten ekran, w żaden sposób nie przekłada się na czułość układu kierowniczego, a w zasadzie jego nadpobudliwość i zbyt silne wspomaganie. Nie jest także zbyt precyzyjny, skrajne położone dzielą aż trzy obroty kierownicą, więc mała kierownica jest tylko niestrawnym smaczkiem.

Mimo skomplikowanego zawieszenia jedyne co można powiedzieć w temacie prowadzenia to fakt, że jest poprawnie. Wersja GT preferuje zdecydowanie proste odcinki autostrady, gdzie czuje się najlepiej. Podobnie jak kierowca i pasażerowie, którzy będą mieli zapewnioną wygodę. Podmiejskich szykan czy górskich serpentyn unikajcie jak ognia.

Jeśli szukasz obecnie nowej limuzyny segmentu D to obawiam się, że wybór nie będzie zbyt szeroki. Ominąwszy klasę premium, rynek zdominowany jest przez wszelkiej maści suvy, a Peugeot dołącza do wąskiego grona limuzyn. Dodatkowo nie ułatwia zadania, bowiem najtańsze 508 to wydatek rzędu ponad stu dwudziestu tysięcy złotych. Wybierając najmocniejszą wersję z kilkoma bajerami do tej kwoty możecie dodać kolejne sto tysięcy. Za nieco mniej dostaniecie o wiele lepszą Alfę Romeo Giulię Veloce albo Volkswagena Arteon w wersji R-line z silnikiem o mocy dwustu siedemdziesięciu koni mechanicznych. Nawet gołe BMW 330i kosztuje raptem sto siedemdziesiąt tysięcy, a jest znacznie przestronniejsze i ma więcej werwy.

Gdybym szukał limuzyny 508 z pewnością nie znalazłoby się na podium. Co jest o tyle dziwne, że kilka lat temu całkiem poważnie myślałem o poprzedniku i gdyby nie kiepskie silniki THP być może dzisiaj rezydowałby na moim podjeździe. Obecna generacja? Sam wygląd to za mało, a reszta nie jest rewelacyjna.

Samochód jest chaotyczny, elementy z dużą dozą finezji, polotu i nowatorstwa poprzeplatane są z całym tabunem rzeczy dziwnych, nielogicznych, frustrujących i kiepskich. Jazda jest niespójna i męcząca psychicznie, bowiem przez całych czas będziecie się zastanawiać co was u licha podkusiło by wybrać tego Peugeota oraz będziecie usilnie szukać powodu, dlaczego aż tyle kosztował.

Zatem 508 definitywnie odpada. Ale również nie wybrałbym Alfy, BMW czy Volkswagena, ponieważ od stu pięćdziesięciu tysięcy startuje Kia Stinger, która wygląda nieźle, ma świetny napęd i również jest zaawansowana technicznie. Ma swoje wady, ale za to co oferuje ciężko znaleźć coś lepszego w takich pieniądzach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *