Benzyna pod maską każdego samochodu.

Kiedy decydujesz się na kupno samochodu wybierasz model, markę, kolor, czy ma mieć nawigację satelitarną, dziewiętnasto calowe felgi albo siedzenia obite skórą z lamparta bądź diabła tasmańskiego. Pomijając bardziej szczegółowe zagłębianie się w wyposażenie dodatkowe to chyba wszystko, prawda? Otóż niezupełnie. Jednym z najważniejszych powodów, o ile nie najważniejszym, dla którego kupujesz dany samochód jest jego silnik. Wybór może być ogromny, jak na przykład 12 różnych jednostek w E-klasie Mercedesa, albo malutki w przypadku Aston Martina DBS.

Dzisiaj wybierając silnik mamy kilka możliwości. Możemy kupić samochód z silnikiem benzynowym, który jest jedynym właściwym dla każdego maniaka motoryzacji i przy okazji jedynym odpowiednim dla samochodu. Na tym właściwie powinienem zamknąć listę możliwości, ale z dziennikarskiego obowiązku wymienię pozostałe. Choć nie wiem po co, bo jeśli odwiedzasz tę stronę wcale nie będą cię interesowały. Dla pozostałych, możecie również kupić diesla ale wiedzcie że to was będziemy winić za globalne ocieplenie i głuchotę  naszych dzieci. Możecie również kupić samochód z silnikiem hybrydowym, ale będzie to znaczyło że w ogóle nie interesujecie się samochodami i wolicie partnerów waszej własnej płci. Pozostaje również silnik elektryczny, ale to tak jakby twoja żona wolała wibrator od … twojego naturalnego wibratora.

W tym miejscu mógłbym zakończyć ten felieton i z zadowoleniem oznajmić, że jedynym właściwym silnikiem jest silnik benzynowy. Ale nie kiedy nadarza się okazja do starcia wroga na pył, a właściwie na spaliny.

Według wyliczeń JATO Dynamics, firmy badającej specyfikacje nowo kupowanych aut, sprzedaż aut z silnikiem diesla w UE wkrótce przewyższy sprzedaż aut z silnikiem benzynowym. W Polsce obecnie jedna trzecia sprzedawanych aut jest wyposażona w silnik wysokoprężny.

Weźmy na przykład VW Golfa, najchętniej kupowany samochod w Europie. Dwulitrowy  diesel (140 KM) wraz ze skrzynią DSG kosztuje ok. 92 tyś. zł. Golf z silnikiem 1,4 (160 KM) i taką samą skrzynią kosztuje 73 tyś.  Golf TDI średnio spala 5,4 litra ropy na 100 km, podczas gdy Golf TSI 6 litrów. Wniosek z tego, że nawet jeśli wersja benzynowa spalałaby 8 litrów na setkę wersją diesel trzeba by było przejechać ponad 150 tyś. kilometrów żeby zniwelować różnicę cen przy zakupie (przy cenach 3,8 zł za litr ON i 4,2 zł za litr PB). W przypadku Skody Fabii, najchętniej kupowanego samochodu w Polsce, jest podobnie (wersje 1,2 70KM  i 1,4 TDI 70 KM). Jeszcze ciekawiej robi się w przypadku BMW X5 (200 tyś. KM dla wersji X5 xDrive30i i X5 xDrive35d) lub Mercedesa S-klasy (niemal 400 tyś. km dla wersji S450 i S450 CDi). Nie wspominając już o wyższym ubezpieczeniu diesla (większa pojemność) oraz o większych kosztach przy serwisowaniu. Producenci montując silniki wysokoprężne bogate w moment obrotowy zapomnieli o dostosowaniu podzespołów do większych przeciążeń. Często nie wytrzymują skrzynie biegów (ok. 20-30 tyś.), wały napędowe czy półosie (ok. 15 tyś.).

Zostawiając koszty przejdźmy do radości z jazdy, czy diesel może zapewnić sportowe przeżycia? Cóż, jak pokazuje przykład Peugeota i Audi w Le Mans tak. Znaczy w pewnym sensie. Otóż silnik benzynowy nabiera radości i wigoru wraz ze wzrostem obrotów podczas gdy silnik wysokoprężny po przekroczeniu 4 tyś. obrotów idzie spać. Owszem, diesel ma mocny „dół”, ale zawdzięcza to tylko turbosprężarce (która w dieslach jest bardziej podatna na uszkodzenia i droższa). Tak więc diesel bez turbo jest niczym, w przeciwieństwie do silnika benzynowego, który świetnie sobie bez niego radzi (a dokładając turbo otrzymujemy prawdziwą rakietę). Poza tym diesel jest głośny i wydaje ten głupi dźwięk „klekleklekleklekle”. „Znawcy” próbują nam wcisnąć, że to ustaje kiedy silnik się rozgrzeje, ale nie bądźcie naiwni. Pozostaje jeszcze kwestia czystości silników wysokoprężnych, które są kilka razy bardziej szkodliwe niż silniki benzynowe. Owszem, obecnie montowane są filtry cząstek stałych, które częściowo rozwiązują problem, ale nie całkowicie. Tak przy okazji taki filtr kosztuje od 2000 do  5000 tyś. zł co 80-150 tyś. kilometrów.

Przechodząc do konkluzji nie potrafię wyjaśnić dlaczego diesle są tak chętnie kupowane. Zostały stworzone jako alternatywa dla wersji benzynowych. Miały być tanie, niezawodne i oszczędne, ale zdaje się, że padły ofiarą własnego (wątpliwego) sukcesu. 10 lat temu diesla kupowali ludzie, którzy chcieli jeździć oszczędnie, ale chyba przekonałem was że teraz tak nie jest. Teraz diesle kupują ludzie,  którzy w młodości zamiast uganiać się za dziewczynami woleli siedzieć w domu i rozwiązywać zadania z matematyki. Są więc kompletnymi idiotami, a na dodatek są głusi. I samotni. I w ogóle nie dbają o środowisko. Poza tym nie możesz się nazywać prawdziwym maniakiem motoryzacyjnym jeśli jeździsz dieslem bowiem w ich żyłach płynie tylko płonąca benzyna. No i kto by zapamiętał te głupie skróty, HDi, CRDi, JTD, JIBNULiKZS*…

Poza tym jeżdżąc samochodem z silnikiem benzynowym poznasz nowych przyjaciół na stacji benzynowej i dzięki punktom już nigdy nie będziesz musiał kupować ręczników. Szef stacji benzynowej będzie pamiętał o urodzinach twoich dzieci i będzie was odwiedzał w stroju św. Mikołaja w Wigilię. Tak więc silnik benzynowy jest nie tylko lepszy pod każdym względem od jego wysokoprężnego  odpowiednika, ale również sprzyja zacieśnianiu więzi międzyludzkich. Benzyna pod maską każdego samochodu.

 

JIBNULiKZS* – Jestem Idiotą Bo Nie Umiem Liczyć i Kupiłem Zły Samochód

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *