Zainwestuj w pieluchy bo zapowiada się ostra jazda.

Jeśli myślicie o czymś, co rośnie wraz z wiekiem to z całą pewnością pierwszą rzeczą będą to samochody. I nie mam tu na myśli sytuacji, gdzie podlewana dziesięcioletnia niegdyś Panda zmieni się w wyrośniętego suv’a.

Pierwszy Golf jest mniejszy niż obecne Polo, a kilkuletni Civic zmieści się do bagażnika Hondy Jazz. Niegdysiejsze kompakty, nazwane tak ze względu na swoje niewielkie wymiary, urosły dzisiaj do miana samochodów rodzinnych. Tak naprawdę jeśli liczysz bardziej na emeryturę od państwa niż na własną gromadkę dzieci to wystarczy ci z powodzeniem Octavia w wersji kombi.

Sprawy jednak inaczej się miały trzydzieści lat temu, kiedy to debiutował dzisiejszy bohater. I nie jest nim G klasa. Tak naprawdę to oldtimer, który niemal w każdym względzie jest mniejszy niż nowa Panda. Peugeot 205, ale nie byle jaki, ale w potężnej nawet dzisiaj wersji GTI.

Tak, wiem co myślicie o Peugeotach, zwłaszcza tych starych. Jednak 205 GTI to nawiązanie do legendarnej rajdówki, która bezlitośnie biła pejczem Audi Quattro i Lancię 037 na rajdowych trasach.

Cywilna wersja była nieco mniej zwariowana, ale żeby nią jeździć szybko trzeba było mieć testis wielkości obecnej dziury budżetowej lub być kompletnym szaleńcem. Ale od początku.

Na pierwszy rzut oka mała 205-tka nie robi wielkiego wrażenie. Jest jakby ociosana kataną, a raczej starą francuską bagietką. Nie jest to zarzut, po prostu to część stylu, jak z dzwonami i bananową młodzieżą. Przynajmniej wygląda lepiej niż dzisiejsze, biedne, nabotoksowane Peugeoty, które nie mogą zamknąć ust.

Wersja GTI jednak miała więcej charakteru. Wydatniejsze zderzaki z wielkimi halogenami, mikroskopijny spojler na tylnej klapie, czy czerwona kreska okalająca samochód. Niby niewiele, ale w czasach turbo to wystarczyło, a dzisiaj nie budzi uśmiechu politowania. Nawet skromne czternastocalowe felgi, które wyglądają jak zdjęte kopułki z solniczki, przywodzą na myśl te z Alfy Romeo.

Wnętrze to fotele a la kubełki z materiału i skóry oraz kierownica z napisem GTI. Żadnej klimatyzacji, komputera pokładowego, czy elektronicznych stróżów. Tylko ty, kierownica, drążek zmiany biegów i trzy pedały. (To zdanie jednak nie brzmi zbyt dobrze)

Jeśli nie zjadłeś zbyt obfitego posiłku i nie jesteś uczestnikiem programu „Fat killers” to istnieje spore prawdopodobieństwo, że wraz z samochodem lekko przekroczycie granicę dziewięciuset kilogramów. Takie były konstrukcje, bez stref kontrolowanego zgniotu i zbędnych gadżetów.

To przekłada się na zwinność na drodze. Dodajmy do tego niezależne zawieszenie i otrzymujemy górską kozicę.

Silnik to osobna historia. Dla odmiany jest większy niż dzisiejsze jednostki. To mięsiste 1.9 litra o mocy 120 koni mechanicznych. Niby niewiele, ale przypomnijcie sobie akapit mówiący o masie. Owszem, osiem i pół sekundy do setki nie robi wrażenia nawet na współczesnych kombi z dieslem pod maską, ale w końcu to rocznik 93. W przeciwieństwie do większości obecnych konstrukcji uwielbia obroty i brzmi rasowo. Gwarantuję, że będziecie bawili się gazem i biegami tylko po to, żeby dłużej móc posłuchać tego metaliczno-chrapliwego krzyku.

Sama jazda nie ma nic wspólnego z komfortowym toczeniem się. Nie ma tu niczego co tłumiło by doznania. Kierowca ma pełną kontrolę nad tym co robi i tylko od niego zależy czy wyląduje w rowie.

205 GTI wymaga pewnej specyfiki w prowadzeniu. Kierownica tylko nadaje kierunek, ale to pedał gazu umożliwia slajdy. Delikatne odpuszczenie w zakręcie powoduje mały, zaś bardziej zdecydowane wywołuje chorobę lokomocyjną u pasażera. Mały Peugeot budzi skrajne emocje, od radości i euforii po strach i chęć do przytulenia się do rodzinnego van’a. Tutaj trzeba mieć większe pojęcie o jeździe niż dziennikarka telewizyjna o amerykańskich piosenkarkach, bowiem 205 GTI bywa bezlitosne i niczym w piosence Liroya przy drobnej nieuwadze „ginie z jego ręki kolejna niewinna osoba”. Wprawną ręką można prowadzić jednak ostro i zamaszyście. Tygryski to lubią.

Zmiany kierunku jazdy są natychmiastowe, a każdy zakręt chce się przejechać w iście rajdowym stylu. Doznania dzisiaj niespotykane lub warte kilkaset tysięcy złotych. Co prawda krótki rozstaw osi powoduje podskakiwanie niczym piłka tenisowa, ale motywuje do gokartowego omijania dziur w nawierzchni.

Każda przejażdżka uzależnia i wywołuje głód na więcej. Co więcej 205 GTI nie jest ani drogi w zakupie, ani w utrzymaniu. Nie jest też delikatny. Jest nie tylko jak sprawna i celna broń, ale dostarcza również emocji, których często próżno szukać w salonach samochodowych, nawet tych oferujących usportowione wersje. Będziecie mieli o wiele więcej zabawy, a uśmiech nie będzie schodził z waszych twarzy, mimo mokrych majtek.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *