W tym sezonie wakacyjnym Praga jest lepsza od Ibizy.

Jeśli wierzyć rankingom to najchętniej kupowane są samochody segmentu B, czyli generalnie miejskie, przed którymi stawiane są mimo wszystko warunki ponadprzeciętnej uniwersalności. Do tej pory wybierając samochód do każdego zadania, który ma odpowiedni znaczek kierowałeś się do salonu Volkswagena, kupując Polo. Coś co ma wyjątkowo dobre właściwości jezdne? Fiestę. Coś, dzięki czemu poznasz nowych kolegów wśród mechaników? Francuza albo Włocha. W końcu zostawała Fabia, która łączyła prestiżową technologię VW z niższą ceną i mniejszą renomą. Gdzie jest zatem miejsce na Seata Ibizę? Miała być przedstawicielką dywizji samochodów ze sportowym duchem, oddziałująca na emocje niczym imprezowa wyspa, która nigdy nie zasypia. Ale swoje zadanie wykonuje w dużej mierze używając cudzysłowu.

Nie jestem specjalnym estetą, chociaż lubię otaczać się ładnymi rzeczami. Niestety nie można tego powiedzieć o Ibizie. Z niewiadomych względów, mimo pozycjonowania przez koncern, Seat jest zwyczajnie brzydszy niż Fabia czy Polo. Mimo, że Czeszka ma tu grać rolę szarej myszki, niewidzialność lepiej wychodzi Ibizie. Co prawda próbuje ratować się lakierem w stylu Murcielago, ale ostatecznie wygląda to jak stringi na dość grubej kobiecie.

Przód prezentuje się dość dynamicznie i może się podobać, chociaż ledowe światła do jazdy dziennej nie robią już takiego wrażenia. Te z tyłu są dwa rozmiary za małe, a całe piąte drzwi są wyjątkowo nudne. Podobnie było by z profilem, jednak tam designerzy wpadli na pomysł dołożenia wybrzuszeń w postaci fali. Dyplomatycznie powiem, że nie jestem fanem tego rozwiązania.

Wnętrze wygląda już mniej ekstrawagancko. Jest praktycznie i nie znajdziemy w nim modnych obecnie gadżetów. Za to króluje tutaj dobra ergonomia oraz materiały, z którymi przyjemnie obcować. Przynajmniej w miejscach najczęściej dotykach. Dalej jest już bardziej tanio i chropowato.

Jeśli chodzi o ilość miejsca to jest go sporo, pod warunkiem, że z tylu głównie będą siedziały dzieci. Za to wygospodarowano pokaźnych rozmiarów jak na ten segment bagażnik.

Od strony technicznej nie ma w zasadzie różnic między Fabią, Polo i Ibizą. W końcu Seat korzysta z tych samych półek w magazynie. Do napędzania zaprzęgnięto znaną jednostkę o pojemności 1.2-litra, która wsparta turbosprężarką legitymuje się mocą 105 koni mechanicznych oraz 175 Nm momentu obrotowego, co przekłada się na osiągi w postaci przyspieszenia do setki w 9,7 sekundy oraz zamknięciu budzika przy 190 km/h. Dużo ze swoich parametrów oddaje już poniżej 2 tys. obrotów, więc nie ma problemów z elastycznością. W mieście wystarczy, a i na trasie będzie można sprawnie wyprzedzać, przy akompaniamencie całkiem przyjemnie warczącego układu wydechowego. Lub stać przed bramkami na autostradzie.

Dodatkowo świetnie sprawdza się skrzynia biegów, z którą sparowano silnik. To siedmiobiegowa przekładnia DSG, która jest klasą samą w sobie. Jej głównym zadaniem jest czekanie na reakcje kierowcy, błyskawiczne wykonanie polecenia oraz nieoczekiwanie na pochwały. Sprawnie zawiaduje mocą jednostki napędowej biorąc z niej to co najlepsze w danym momencie. Minusem jest za to brak łopatek do manualnej zmiany przełożeń.

O tym, że Ibiza w obecnej postaci jest na rynku już od sześciu lat przypomina zastosowana technika. Układ kierowniczy jest hydrauliczny, ale to nie zarzut. Dzięki nie bawieniu się w elektryczne wspomaganie mamy w pełni komunikatywny i precyzyjny układ, który zwiększa przyjemność płynącą z jazdy. Wsparciem jest również odpowiednio sztywne zawieszenie, dzięki któremu jazda po zakrętach to prawdziwa radość. Owszem, na nierównościach przekazuje sporo wibracji, ale taka jest cena pewności i stabilności prowadzenia.

Co do wad to trzeba skrytykować słabą widoczność. Małe szybki powinny teoretycznie ją poprawiać, ale są bardziej designerskim zabiegiem niż faktyczną pomocą. Poza tym przy prędkościach powyżej 90 km/h dźwięk opływającego powietrza obniża dość znacznie komfort płynący z jazdy.

A te wszystkie dywagacje prowadzą naturalnie do cennika. Podstawowa Ibiza 60-konną jednostką kosztuje ponad 42 tysiące. Bliźniacza Fabia jest tańsza o 5 tysięcy, zaś nowe Polo droższe o 4 tysiące. Wersja ze 105-konnym silnikiem i skrzynią DSG kosztuje aż 63 tysiące złotych. Najtańsza Fabia w takiej konfiguracji to wydatek mniejszy o dwanaście tysięcy, a Polo mocniejsze o 5 koni mechanicznych każe płacić po tysiąc złotych za każdego rumaka. Kompletnie wyposażona Ibiza może zaś kosztować nawet ponad 80 tysięcy złotych. To zdecydowanie za dużo, zważywszy na wiek konstrukcji oraz nowoczesność konkurentów.

Poza tym jest ewidentny problem z pozycjonowaniem Ibizy oraz całej marki. Seat teoretycznie należy do podkategorii samochodów sportowych razem z Audi i Lamborghini. O ile te marki bronią się dobrze to ciężko jest powiedzieć to samo o producencie z Hiszpanii. Bardziej to przypomina zrzucanie resztek z pańskiego stołu, czyli obiadową scenę z filmu „Goście, goście”. Volkswagen nadal utrzymuje Seata na rynku, podobnie jak Fiat Lancię, licząc, że małymi kosztami uda ugrać się kawałek rynku, ale wcale bym się nie zdziwił jeśli za kilka lat marka całkiem zniknie z rynku.

Ibiza posiada szereg zalet, ale nie jest tak świeża jak konkurencji. Jej plusy nie rozkładają na łopatki. Do tego nie jest specjalnie urodziwa i kosztuje zdecydowanie za dużo. Ostatecznie dużo lepszym wyborem jest choćby Fabia lub Fiesta. Ibiza to wyspa, szkoda, że w tym przypadku bezludna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *