Jeśli raz spróbowałeś chilli już nigdy nie wrócisz do pepperoni.

Zacznijmy dzisiejszy wywód drodzy czytelniczy od pytania z czym kojarzy się wam Monte Carlo. Spora część z was postawi na kasyno. Zorientowani na motoryzację odpowiedzią, że z egzotycznymi samochodami oraz bieganiem za nimi z cyfrówką. W końcu kilku śmiałków rzuci, że z popularnym rajdem.

Teraz jednak dołączyła kolejna rzecz. Jest to specjalna edycja Skody. Naprawdę długo myślałem jakimiż to drogami skojarzeń przebiegł tok myślenia specjalistów od marketingu czeskiej marki. Owszem, swego czasu Skoda miała dwa samochody klasy WRC, ale jak myślicie ile razy stanęły na podium najstarszego rajdu? Dwa? Pięć? Ani razu. 300-konna Fabia ostatni raz pojawiła się tam w 2004 roku i prawdę mówiąc była tak beznadziejna, że ostatecznie Skoda zajęła ostatnie miejsce w końcowej klasyfikacji konstruktorów.

Może Skoda postanowiła podnieść ceny? Co prawda Yeti potrafi kosztować ponad 150 tysięcy, a Superb nawet 230, ale nadal nijak ma się to do Pagani czy Lamborghini. Nawet lakier do Bentleya kosztuje więcej.

Fabia podobnie jak inne modele ma być inteligentna i sprytna. Jeśli ma świadczyć o tym fakt, że posiada kosz na śmieci w drzwiach to przykro mi, ale to podobny ruch co współpraca Renault z firmą odzieżową.

Ale zostawmy te kwieciste gadki z katalogów. W końcu jeździmy samochodem, a nie bogatymi w onomatopeje oraz paralele wydumanymi opisami.

Mimo, że to trzecia generacja miejskiej Skody wygląda bardziej jak solidniejszy lifting. Teraz jednak jest nieco lżejsza, krótsza, niższa oraz szersza. Stylistycznie nabrała bardziej ostrzejszych kształtów i wydawać by się mogło, że dzięki temu wyrazistości i charakteru. Nie jestem specjalnie przekonany. Patrząc z różnych perspektyw nie sposób odnieść wrażenia, że to idealny samochód dla seryjnego mordercy. Fabia jest całkowicie anonimowa. Jeśli tylko nie wybierzecie koloru żółtego albo zieleni Rallye, a z pewnością tego nie zrobicie, to bez problemu sprzątniecie gościa w centrum Warszawy, przejedziecie przez centrum handlowe w Tarnowie i nikt nie zwróci na was uwagi, a już całą pewnością nie stwierdzi, że to jakiś szaleniec w Skodzie Fabii. To oksymoron równie dobry co uczciwy polityk.

Jeśli jednak postanowiliście zostać celebrytą to idąc śladem Mini oraz Fiata 500 możecie wybrać kolor dachu, słupków A i B oraz lusterek. Nie zrobi to z was Natalii Siwiec, ale możecie liczyć na aplauz przy skakaniu do wody w lokalnym basenie.

Gdyby chcieć określić jednym słowem wnętrze Fabii byłaby to z pewnością prostota. Wszystko jest podporządkowane ergonomii oraz małej ilości przycisków. Pod tym względem Skoda spełnia swoją funkcję. Gorzej jest z jakością. Spasowanie jest świetne, ale jakość tworzyw jest słaba. Jedyną miękką powierzchnią będą sztuczne piersi waszej żony. Żeby zupełnie nie popełnić samobójstwa możecie zmienić kolor obić siedzeń albo nawet umieścić zdjęcie waszego psa na listwie przed pasażerem.

Poza tym nie wybierajcie sportowych foteli za 850 złotych. To niby niewiele, ale te z dobrym trzymaniem bocznym, które są jednocześnie wygodne na dłuższe trasy są kilka razy droższe. Lepiej oszczędźcie pieniędzy i sobie rozczarowań.

Podobnie może być z ilością miejsca. Fabia ma najkrótszy rozstaw osi w segmencie B, przez co dorośli z tyłu nie będą szczególnie uśmiechnięci. Ci z przodu o ile nie są kumplami Marcina Gortata z boiska wygodnie umoszczą się wybierając najbardziej wygodną oraz ergonomiczną pozycję. Nadal jednak nie rozumiem mody z zagłówkami zintegrowanymi z oparciami, są zwyczajnie mało praktycznie i bynajmniej nie wyglądają na wyciągnięte z rajdówki.

Z kolei bagażnik ma solidną pojemność 330 litrów, więc pędzący przedstawiciele handlowi z powodzeniem powinno zmieścić w nim swoje ego.

Coś z czego Skoda jest podobno szczególnie dumna to radio. Wygląda ładnie i gra przyjemnie. Duży wyświetlacz jest praktyczny i dotykowy. Z reszty gadżetów można wybrać niezły tempomat, ledowe światła czy idiotyczny przycisk, który spowoduje, że za każdym razem wyłączy się silnik, gdy się zatrzymacie. Reszta to standard w segmencie.

Przy okazji premiery Skoda oznajmiła, że nie będzie wariantu RS. Tym samym topowa wersja ma aż 110 koni mechanicznych i 175 Nm. Te dane są wykrzesywane ze znanego silnika 1.2 TSI, dzięki któremu Fabia rozpędza się do setki w mniej niż 10 sekund i może pędzić maksymalnie blisko 200 km/h. Jego dobrym kompanem jest siedmiobiegowa skrzynia DSG. Razem są dobrze zgranym duetem, który działa precyzyjnie i zwinnie, co przyczynia się do spalania niewielkich ilości paliwa, i to pomimo masy ponad 1100 kilogramów.

Wrażenia z jazdy trzeba podzielić na dwa elementy. W mieście, czyli naturalnym środowisku, Fabia sprawdza się świetnie. Elektrohydrauliczne wspomaganie działa lekko i wystarczająco precyzyjnie. Wszelkie manewry nie nastręczają stresów nawet komuś kto wyjeżdża tylko od święta lub jest początkującym kierowcom. Może wam się nie chcieć jeździć w podobnym stopniu co spotykać na niedzielny obiad z teściową, a i tak z łatwością dojedziecie do celu.

Przemieszczanie się po nawierzchniach zapomnianych przez drogowców również nie sprawia kłopotów. Zawieszenie charakteryzuje się dobrą sprężystością, a jednocześnie nie jest pozbawione komfortu.

Znacznie gorzej jest poza miastem. Tu, mimo niemałej mocy, Fabia bije w matę niczym Najman. Nie jest niebezpieczna, ale prowadzenie nie ma w sobie za wiele pewności. Większość manewrów robi się na czuja. Wydajesz polecenie a samochodów mniej więcej wykonuje rozkaz. Układ kierowniczy sprawia wrażenie oderwanego od kół nie zapewniając informacji płynących z przedniej osi. W zakrętach czuć relatywnie niewielkie przechyły, a sytuacji nie poprawia fabrycznie montowany elektroniczny mechanizm różnicowy, który przekazuje moc na koło z większą przyczepnością. Nie dostąpicie nirwany ani nie poczujecie radości z każdego pokonanego zakrętu. Rano na waszej twarzy nie zagości uśmiech, gdy spojrzycie na parking. Będziecie wybierać proste drogi, a nie te z licznymi nawrotami. W góry prawdopodobnie pojedziecie pociągiem albo autobusem. To jak słabo przyprawiony, pozbawiony ostrości posiłek, który zaspokaja wyłącznie głód.

Dodatkowo wypuszczając się na autostradę zrozumiecie, gdzie Skoda nieco zaoszczędziła. Materiałów wygłuszających jest mało lub nie ma ich wcale. Słychać silnik, opony oraz szum wiatru. Bynajmniej nie jest to przyjemne. Ktoś kto będzie używał Fabii w mieście uzna to za fanaberię, ale w Polsce to często jedyny samochód w rodzinie i powinien być znaczniej bardziej wszechstronny.

W sumie to nie jest zły samochód. Niestety nie jest też rewelacyjny. Może i jest inteligentny, ale znacznie więcej rzeczy powinien robić bardzo dobrze, zwłaszcza, gdy konkurencja nie śpi i mimo wszystko trzeba na niego sporo wydać.

Najtańsza Fabia ze 110-konnym silnikiem kosztuje blisko 51 tysięcy, ale jeśli chcecie mieć bogate wyposażenie przyjdzie wam zapłacić dosłownie za wszystko, nawet dywaniki. Poza tym nie można do niej zamówić kilku opcji, choćby innego koloru dachu. Nieco lepsza wersja jest o średnią krajową droższa. Kolejne dwie pensje i za nieco ponad 61 tysięcy możecie stać się właścicielami topowej wersji. Jednak to nie koniec, bowiem Skoda ostatecznie może zażądać od was ponad 75 tysięcy. O dziwo to ciągle o kilka mniej niż woła konkurencja za swoje modele.

Docierając do konkluzji trzecia generacja Fabii nadal jest wystarczająco dobra by zajmować drugie miejsce w rankingu sprzedaży w Polsce. Tym samym jest jednym z najgorszych wyborów dla fana motoryzacji. Nie prowadzi się ponadprzeciętnie dobrze, ma mało charakteru i nie jest szczególnie szybka. Trudno się w niej zakochać, łatwiej z nią zaprzyjaźnić. Ale jeśli szukasz związku nic nie kastruje równie mocno, co stwierdzenie „zostańmy przyjaciółmi”, a Fabia właśnie dokładnie to robi z klejnotami kogoś, kto kocha samochody.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *