I jeszcze osiem kłamstw, którymi karmią nas eksperci od motoryzacji.

 

Każdy z nas ma chwilę przełomu. Próg, do którego dochodzi i już nic nie jest takie jak dawniej. Normalnie nie interesuję się polityką ale ilość chłamu, szlamu oraz degeneracji przekracza wszelkie granice. Obojętnie czy sięgniecie po SLD, PO czy też aktualnie panujący PiS. Bez różnicy, czego się nie dotkniecie to możecie być pewni, że zacznie śmierdzieć. Ilość kłamstw jest tak wielka, że nawet Pinokio byłby zawstydzony. A skoro już o kłamstwach mowa to prezentuję kolejną listę kłamstw związanych z motoryzacją. Prawdopodobnie ostatnią, gdyż fałszu w obecnym świecie już za dużo. I czasem lepiej jest żyć w błogiej nieświadomości.

  1. Kierowcy, jestem z was dumny. Naprawdę. Jesteśmy jedną z najbardziej ciemiężonych społeczności na całym globie. Musimy wydać wiele pieniędzy na zakup samochodu. Jeszcze więcej żeby nim jeździć. Co dostajemy w zamian? Bardziej skomplikowane konstrukcje i coraz droższy serwis. Do tego wyganiają nas z centrów miast albo każą jeździć wolniej niż rosną wpływy Skarbu Państwa. Rowerzyści i pasażerowie autobusów zabierają nam znaczną część jezdni, za którą zapłaciliśmy. Do tego jeśli ktoś ma ochotę na spacer lokalni włodarze zamykają całą dzielnicę. Wreszcie ponadprzeciętnie drogie paliwo i ostrzący sobie zęby na nasze pieniądze przedstawicielstwa ubezpieczeniowe. A na końcu mandaty. Ostatnim krzykiem mody są odcinkowe pomiary prędkości. Na pewnym obszarze jedziesz więcej niż jakaś średnia i dostajesz drogie zdjęcie. Co robią genialni kierowcy? Jadą dwa razy wolniej dramatycznie zmniejszając drożność dróg i tym samym chronią swoje złotówki przed przepływem do budżetu. Błyskotliwe w swojej prostocie, teraz naprawdę im pokażemy.
  2. Część z was zapytanych o najmniej inteligentką nację wskaże Amerykanów. Tak bardzo lubią żółty ser, że pewne grupy społeczne chcą nawet wybrać prezydenta w takim samym kolorze. Jednak w jednym przypadku mają rację, samochody. A właściciele sposób ich zasilania. Owszem, gwiazdy filmowe uwielbiają Priusa i Teslę ale większość Amerykanów wybiera pojazdy z silnikiem spalinowym zasilanym benzyną. Dzięki szerzeniu demokracji oraz kilku wojnom jest u nich znacznie tańsza, ale niech was to nie zmyli. Jest najbardziej praktyczna. Samochody z silnikami diesla są bardziej oszczędne i elastyczne, ale nie zapewniają tyle zabawy. I są znacznie, znacznie droższe w naprawach. Mnogość części, oszczędność producentów na jakości przy znacznym wysileniu konstrukcji, sprawiają że są niemal nieopłacalne. Wolnossące jednostki benzynowe są tańsze w zakupie, serwisowaniu, mają naturalnie poprowadzoną krzywą momentu obrotowego i zapewniają morze frajdy. Czasy pancernych TDI się skończyły razem z Passatem B5, więc przemyślcie to, gdy będzie kupowali nowy samochód.
  3. Jeśli jesteś entuzjastą samochodów prawdopodobnie dbasz o swoje cztery koła w szczególny sposób. Pewnie nie będę daleki od prawdy, gdy stwierdzę, że twoja maszyna ma więcej kosmetyków w garażu niż ty w łazience. Nic w tym złego, troszczysz się o to, co kochasz. Ale w tej pielęgnacji można się nieco zagubić stosując auto detailing. Oddajesz swojego przyjaciela do zakładu, gdzie go wyczyszczą, wypielęgnują, wymuskają i odnowią. Jednak zrobi to jakiś inny mężczyzna. Może będzie ich dwóch albo więcej. W ten sposób niemal zawsze zaczyna się pewien gatunek filmów. Ale do rzeczy. Tak, przypuszczalnie zrobicie to o wiele gorzej, użyjecie wielu nowych i zapomnianych słów, które nie są właściwe wykształconemu człowiekowi na poziomie. Poświęcicie wiele, wiele czasu, który na koniec okaże się w znacznej części zmarnowany. Do tego zużyjecie wszystkie środki do pielęgnacji ze sklepu. Ale ostatecznie miło spędzicie czas, ukoicie nerwy i zrobicie coś dobrego dla kogoś kogo darzycie uczuciem. Pomyślcie o tym w ten sposób, waszej kobiety nie oddajecie do miejsca, z którego wyjdzie rozanielona tylko sami bierzecie się do roboty. Nawet jeśli nie dysponujecie odpowiednim sprzętem ani umiejętnościami.
  4. O reklamach związanych z motoryzacją było już kilka razy, ale pojawiły się nowe. Jedna z marek, jej nazwa zaczyna się na „S” a kończy na „koda” zachęca do zakupu któregoś z jej wspaniałych modeli. Co proponuje? Dogodny system spłat? Bogatsze wyposażenie w cenie? Gwarancję na wypadek kataklizmu? Nie. Marchewką mają być darmowe wizyty w serwisie. Jestem tym tak mało zainteresowany, że nie przeczytałem warunków, ale pewnie oferują pobieżne oględziny i darmowy olej. Interes życia. Chociaż biorąc pod uwagę statystycznych właścicieli tak właśnie będą myśleli. Ale tak naprawdę ASO odwiedzacie kilka razy w czasie posiadania samochodu a olej nie kosztuje zbyt dużo. I naprawdę myślicie, że to nie jest wliczone w cenę przy zakupie ani że przy „okazji” nie znajdą kilku części do wymiany, za które będziecie musieli zapłacić?
  5. Kupując samochód macie więcej rzeczy do wyboru niż jest na dziale kobiecym w momencie wyprzedaży. Gdy już zdecydujecie się na konkretny model kolejną rzeczą jest dobór odpowiedniego silnika. Wasz mózg znajdujący się poniżej lędźwi będzie wam podpowiadał największy jaki był montowany w danym samochodzie. Najczęściej jednak przegrywa on ze zdrowym rozsądkiem. W wielu kategoriach zakup małej jednostki napędowej zmniejszy koszty eksploatacji. Ale gdy poświęcicie odrobinę czasu zauważycie, że jest jedno duże „ale”. Decydując się na niską pojemność być może zmniejszacie koszty ubezpieczenia, ale już na paliwie nie zaoszczędzicie. Część z was podniesie zaraz larum, że silnik 1.4 spala znacznie mniej niż 1.8. Teoretycznie tak. Ale zużycie paliwa zależy od wielu czynników. Od efektywności na przykład, która w większym motorze może być zauważalnie lepsza. Więcej koni mechanicznych w niższym i średnim zakresie obrotów powoduje, że nie musicie kręcić silnika tak wysoko. 150 koni mechanicznych rozpędza samochód znacznie sprawniej niż 110, dzięki czemu szybciej możecie wrzucić wyższy bieg i delektować się dostojną podróżą. I nie chodzi o to, żeby każdy wybierał silnik V8 albo V6. Warto jednak rozważyć nieco większy motor. Nie są o wiele bardziej skomplikowane ani nie mają większej ilości części. Dzięki lepszej efektywności zużywają podobne ilości paliwa. I z pewnością docenicie te parę Nm więcej w momencie wyprzedzania. I nic nie działa lepiej na męskie ego.
  6. Nieprawdą jest że kierowcy BMW nie używają kierunkowskazów, dlatego że ich samochody nie mają fabrycznie zamontowanych migaczy ani z tego względu że któraś z żarówek się nie przepaliła. Po prostu organy nieużywane z czasem zanikają.
  7. W Polsce żyje jakieś sto milionów wyznawców jedynej słusznej marki, Volkswagena. Po części ich rozumiem. Przez lata niemiecki koncern budował solidne samochody i obecnie myśląc diesel myślisz TDI. Szukając kombi wybierają Passata. Ale obecnie sprawy mają się inaczej. Globalizacja, pęd księgowych za dodatnimi bilansami oraz wszędobylska elektronika sprawiły, że praktycznie nikt już nie buduje samochodów na co najmniej dwa dziesięciolecia. Nawet Mercedes. Ani nawet Japończycy. Równie dobrze możecie wybrać Kię albo Opla.
  8. Ten punkt mógłbym rozpocząć od słów Stefana Starzyńskiego „a więc wojna”. Bo przecież taka panuje na drodze. Kierowcy nienawidzą pieszych. Piesi nie pałają miłością do kierowców. Obydwie grupy czują wrogość względem rowerzystów, zresztą z wzajemnością. Tyle tylko że to nieprawda. Jako kierowca przepuszczam pieszych a rowerzystów omijam zachowując większą niż ustawową odległość. Jako pieszy nie pcham się na przejście bo niby mam pierwszeństwo ale nie chcę sprawdzać czy dany samochód w testach Euro NCAP dostał dużo gwiazdek za kontakt z człowiekiem. Tak też się składa, że po wielu latach wsiadłem na siodełko. Będąc członkiem każdej z tych grup spotykam masę miłych ludzi. Kierowcy, piesi, rowerzyści, większość jest przyjazna i się uśmiecha. Doceniają drobne gesty i reagują pozytywnie. Tak, w każdej grupie są czarne owce ale na tle przyjaznych to margines. Nie ma żadnej wojny. Chyba że jeździcie którymkolwiek z BMW wyprodukowanym do 2001 roku albo jakimś nowym Audi.

I tym wyjątkowo optymistycznym akcentem pora zakończyć listę absurdów. Obawiam się, że z nią świat nie będzie lepszy. Prawdę mówiąc będzie dokładnie taki sam jak przedtem. Tyle że z kolejną kiepską wyliczanką. Ale mogło być gorzej, mogliście zobaczyć „Smoleńsk” albo któryś z odcinków „Ukrytej prawdy”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *