Bajka z tłoka i korbowodu. O tym, że nie jest źle a podróże nie zawsze kształcą.

Jędrzej jak to miał w utrwalonym od lat zwyczaju obudził się po całonocnym testowaniu świeżo napędzonego bimbru. Być może nie posiadał willi ani garnituru czy samochodu segmentu d, jakim jeżdżą menadżerowie średniego szczebla drabiny kariery, aczkolwiek tym samym osiągnął stan, który wielu określa mianem szczęścia. Tudzież, jak to w swej mądrości określał go Jan Himilsbach „bajeczny”.

Już miał sięgać po kilka łyków ożywiającego trunku by nadać właściwy tor myśli, już rozklejał powieki, gdy, jak to ma miejsce w tandetnych bajkach, coś zabrzęczało, coś błysnęło i po chwili przed nim stanęła lodówka w kolorze czystego srebra. Tudzież inox jak określają to wykształciuchy. Jego pierwszą myślą był podziw dla własnego bimbrowniczego kunsztu. Żeby zrobić taki napitek, co materializuje przedmioty z dalekiego świata za górami i morzami potrzebny jest nie lada talent. Najmniej dziewięćdziesiąt procent, fachowym okiem a właściwie podniebieniem ocenił Jędrzej.

Sęk w tym, że fatamorgana trwała nadal w najlepsze. Z charakterystycznego przedmiotu wyszło coś podobnego do człowieka. A właściwie coś co jest drugim z kolei jego ogniwem ewolucji. Może jednak dziewięćdziesiąt pięć procent, dokonał skomplikowanych matematyczne korekt. Jeśli zacznie gadać to chyba przekroczyłem wszelkie normy.

Zaczęło. Najpierw coś zabulgotało w swoim języku, ale stwierdzając opad szczęki oraz brak jakiegokolwiek zrozumienia w jędrzejowych oczach tajemniczy gość przeszedł płynnie na polski.

– Przybyłem z przyszłości, by uratować twego syna, który będzie rządził ludzkością. Umysłowa wyliczanka Jędrzeja wciąż była korygowana.

– Wyglądasz dziwnie, po chwili bacznej obserwacji zauważyła postać.

– Może jestem stary, znaczy doświadczony, ale dwa wiadra wyśmienitego napitku to nawet dla mnie spora ilość. Chociaż to i tak nieźle jak na pięćdziesięcioletniego wielbiciela samodzielnie robionych trunków.

– Mówisz o alkoholu? Jest zabroniony od 2030 roku Pierwszym Dekretem Jarosława Wspaniałego, Wielkiego Mistrza i Cesarza Zakonu Antoninów i Świętych od Pawłowiczów.

– Prohibicja? Czytałem o tym, Al Kapueira już to kiedyś przerabiał. Wewnętrzną chwilę grozy jednak przerwało ogromne współczucie. W końcu trzeźwy, z przyszłości czy nie, też człowiek. Dając napełnioną musztardówkę nie przewidział jednego, reakcji stwora. Ten po już pierwszym grzdylku wybałuszył oczy i padł długi na dawno niesprzątaną podłogę.

– Wielki łeb i inteligencję może i tam mają, ale odporności za grosz, powiedział do siebie gospodarz.

Po czym zaciekawił go wehikuł czasu, czym się okazała owa lodówka. Równie intrygujące okazały się migoczące ekrany i świecące guziki. Pociągnięcie wajchy, która jak wyszło na jaw w kolejnej sekundzie odpowiada za uaktywnienie wehikułu, było jednak pokusą nie do odparcia.

Tym też sposobem Jędrzej znalazł się w czasie roku Jarosławowego 2020, gdzie jedna mała galijska wioska, znaczy jeden mały kraj zwany Polską, stawiała opór islamskiemu najeźdźcy. Wszystko dzięki Ziobromiksowi i jego tajemnemu napojowi, znaczy służbom specjalnym. Jeśli chodzi o miejsce czasowej relokacji to z jednej strony nie mógł trafić lepiej, nie do końca określone miejsce między wsiami Ogórki i Kompocie na Podlasiu, a z drugiej gorzej. Bowiem w tym miejscu niczym w mistycznych Kiejkutach, gdzie szkolono agentów, powstał najznamienitszy, wiejący grozą wśród adeptów sztuki jazdy Drogowy Urząd Przemieszczania Adaptacyjnego, w skrócie…, a zresztą na potrzeby tej opowieści to wcale nie jest istotne.

To niejako od razu wzbudziło ciepłe uczucia jędrzejowego serca. W końcu w przydomowej szopce trzymał wehikuł zwany Fiatem 125p, którym lubił poruszać się po okolicach z flaszką w ręku. Prawa jazdy co prawda nie miał, ale bynajmniej w niczym do nie przeszkadzało. W końcu jeśli nie mają czego zabrać to nie zabiorą. Ciekawość jednak zwyciężyła.

– Spróbujmy techniki XXI wieku, pomyślał zmierzając do bramy ośrodka.

Sądząc po ilości ludzi musiało być niechybnie jakieś święto państwowe, być może imieniny Jarosława, bowiem wewnątrz nie zastał ludzi. W środku były same samochody jeżdżące w kółko niczym cyrku, które były smagane czymś co wyglądało jak mecz Dżedaj, który był właściwie batem, przez roboty o nieokreślonym kształcie. Być może kojarzyło się to z film pornograficzny w wersji saj-faj, ale ostatecznie nim nie było.

Z powodu zakazu nie upłynęło wiele gorzały ale świat i tak się zmienił. Jędrzej znał nieco historię motoryzacji, starą umówmy się, lecz podstawy były oczywiste. Potrafił wymienić również kilka nazwisk i jedną datę. Nie wiedział jednak kim był Musk. W końcu gdyby był dowcipem kogoś z dyslekcją nie postawiliby mu z pewnością pomnika. Tymczasem stał przed nim w całej okazałości, wykuty niczym Herkules tudzież inny bohater. Napis pod statuą głosił: „Wielkiemu Wizjonerowi, który sprawił, że prowadzenie na powrót stało się domeną maszyn, a ludzie więcej nie ginęli”. Być może brzmiało to jak kolejna część „Borata”, ale kryło w sobie signum temporis. Otóż w 2020 roku to nie ty zdobywasz prawo jazdy. Nie ty jesteś kierowcą. W 2020 roku producent przez bramą Ośrodka zostawia lawetę modeli, które na placu pełnym biczujących maszyn uczą Ople, Toyoty oraz inne samochody, których nazwa w końcu odzwierciedla ich naturę, jak należy zachowywać się na drodze. Z historii, nie tylko motoryzacyjnej, państwa nad Wisłą na zawsze został wykreślony zielony liść.

Cóż było począć, Jędrzej zafrasowany tym co zobaczył ruszył z powrotem do lodówki. Pomyślał, że nic tu po nim jednocześnie nucąc nieśmiertelny przebój Edyty Bartosiewicz „Sen”. Jedna rzecz w tym wszystkim pocieszała naszego smakosza samodzielnie sporządzanych trunków, przynajmniej za prawo jazdy nie trzeba już płacić seksem tak jak to jest w Holandii. Tym samym twój Drogowy Urząd Przemieszczania Adaptacyjnego jest bezpieczny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *