Tag: focus

Klienci pragną czegoś innego, ale to właśnie ich chce Ford.

W Stanach Zjednoczonych mają muscle cary, które kosztują tyle samo, co Toyota Camry. Zaś w Australii coś, co nazywają UTE, czyli użytkowe coupe. Nie wiem, czy to kwestia tego, że u nich wszystko jest postawione na głowie bądź też za duża ilość Japanese Slipper ale bardziej to przypomina miejskiego sedana z odciętym tyłem i dospawaną paką. Oczywiście z V8 pod… Read more →

Szybka prosta – Ford Focus ST 2.0 EcoBlue 190 kombi.

Nadwozie: Świat poszedł naprzód, Ford stracił swoje zacięcie i pazur, przez co czwarta generacja nie robi aż takiego wrażenia jak pierwsza. Poza pyskiem nie ma w sobie za dużo ikry, co irytuje szczególnie mocno jeśli ma się do czynienia z wersją ST. Nawet wyrazisty kolor niespecjalnie tu pomaga, więc może się „zgubić” na parkingu, szczególnie że to praktyczne kombi. Wnętrze:… Read more →

Zdaje się, że na naprawdę dobrego Focusa musimy jeszcze trochę poczekać.

Ford to nierówna i niekonsekwentna firma. W jednym roku potrafią stworzyć zarówno coś co będziecie mieli ochotę nazwać najlepszym samochodem na świecie jak i coś, co rozpada się zaraz po wyjeździe z fabryki. Co parę lat tworzą coś co rzuca na motoryzacyjny świat na kolana by później budować głównie mdłe pojazdy. Przykład? Świetnego, charyzmatycznego Mustanga z silnikiem V8 i wybuchowe… Read more →

Wiercipiętek.

Jako kierowca nienawidzę innych kierowców, prowadzących autobusy i ich pochodnych w postaci tramwajów, pasażerów autobusów, straży biznesowo-miejskiej, politycznej sitwy, przedstawicielstw ubezpieczeniowych z ich idiotycznymi reklamami, długo tankujących paniuś w małymi szczurami zwanymi psami, pieszych, pijanych celebrytów, tirów, taksówkarzy, ulotkarzy, ZUS-u, Urzędu Skarbowego i mandatów. Teraz do szanownego grona dołączyli biegacze. Nie wiem jak im się to udało ale mają silne… Read more →

Małe (nie) zawsze jest piękne.

Żyjemy w czasach permanentnej miniaturyzacji. I na ogół taki stan rzeczy sprawdza się na co dzień, ba, jest wręcz pożądany. Już parę lat temu zamieniliśmy pokojowe komputery na te mieszczące się w tylnej kieszeni jeansów. Niemal każdy dostępny obecnie telefon to konglomerat odtwarzacza muzyki, internetu, kamery, lustrzanki, nawigacji, a na końcu urządzenia, z którego możemy dzwonić.

I ta moda również trafiła do motoryzacji. Co w zasadzie może być dobrą rzeczą, bowiem w dzisiejszym kompakcie mamy więcej miejsca niż w kilkunastoletniej klasie średniej. To ułatwia parkowanie, jazdę oraz wpływa korzystnie na zużycie paliwa.

Takim niemal sztandarowym przykładem, zaraz po uber Golfie, jest Ford Focus. Ten sam, który w 1998 roku zaszokował, obecnie solidnie wybił się swoimi nadkolami pokonując wielu konkurentów.

Obecnie produkowana, trzecie generacja jest ukoronowaniem cech charakterystycznych dla Forda, niezłego designu, świetnego prowadzenia, praktycznych rozwiązań oraz korzystnego stosunku jakości do ceny.

Co prawda Focus z 2013 roku zdaje się mieć zaburzone pewne proporcje, ale mimo wszystko może się podobać. Tak naprawdę niewiele potrzeba, żeby wyglądał naprawdę rasowo, choćby tak jak w wersji ST.

Miejsca w środku jest wystraczająco nawet dla rodziny korzystającej aktywnie z becikowego, a i znajdzie się miejsce dla teściowej. Sami oceńcie czy to zaleta, jeśli nie wybierzcie mniejszą Fiestę.

Zawieszenie to nadal wzór nie tylko wśród kompaktów. Jest świeże jak poranek w górach po ostrym balowaniu dnia poprzedniego. W zasadzie może się tylko równać z Renault w wersji Cup. Pewną słabostką jest elektrycznie wspomagany układ kierowniczy, który nie zawsze dotrzymuje tempa i zaburza jasność w odczuwaniu tego, co się aktualnie dzieje z kołami. Mogło być lepiej, aczkolwiek nie jest źle.

Nawet cena nie jest zła. Specjalnie tanio nie jest, ale u Forda zawsze można liczyć na relatywnie ciekawe pakiety, które co prawda windują cenę, lecz mimo to wzbogacają wyposażenie niemal do poziomu klasy wyższej.

Wydaje się zatem, że najnowszy Focus to odpowiedni samochód prawie dla każdego, w zasadzie z samymi zaletami, dzięki którym wybija się ponad większością konkurentów.

Czy w związku z tym kupiłbym kompakta od producenta z Kolonii? W żadnym wypadku. Zdecydowanie nie. Łyżką dziegdziu, a w zasadzie łopatą w tym słoiku miodu jest silnik.

Do tej pory wielką pojemnością można było sobie rekompensować różne braki. W dobie downsizingu już nie bardzo. A pomimo użycia turbosprężarki w litrowym silniczku ciężko o jakiekolwiek pozytywne emocje.

Mimo 125 koni rozpędza się wolniej niż wolnossąca jednostka 1.6 o tej samej mocy. Nawet elastyczność jest gorsza. Podobno pali zauważalnie mniej, ale głównie na trasie, co zdaje się nie być naturalnym dlań środowiskiem. Ubezpieczenie będzie tańsze, aczkolwiek przy wydaniu ponad sześćdziesięciu tysięcy na samochód oszczędność rzędu 500 złotych rocznie nie będzie wysoce zauważalna.

Problemów z litrowym silnikiem jest kilka. Pierwszy to dźwięk, przy którym nawet dwudziestoletni maluch brzmi rasowo. Drugim jest brak większych przewag nad większą jednostką bez turbo. Oszczędności w spalaniu będą marginalne, a różnice w kosztach serwisowych mogą być znaczne. W końcu to bardziej wysilony silnik z większą ilością elementów podatnych na zepsucie. Na samym końcu pozostaje to wstydliwe uczucie przy piwie z kolegami, którzy mogą pochwalić się większą pojemnością. Na pewnym poziomie chodzi w zasadzie nie tyle o prestiż co o honor. Wygrać możecie tylko z kimś kto ma Superba 1.4.

Bo z tym jest jak z posłem Gowinem, niby jest, niby coś robi, ale lepiej by było, gdyby jednak był nieobecny. A małe nie zawsze jest piękne, ani funkcjonalne, chociaż kobiety próbują nas pocieszać twierdząc, że jest inaczej. Czasem jednak wielkość musi być odpowiednia, ani za duża ani za mała.