Produkt 2.

Kojarzycie scenę z Avengers: Endgame, w której to Sokole Oko mówi do Czarnej Wdowy proszę nie dawaj mi nadziei? Dokładnie takie samo uczucie i słowa prześladują mnie w momencie premiery jakiegokolwiek modelu Alfy Romeo. Firma powinna być zamknięta lata temu, a każdy kolejny model to odwlekanie przedłużającej agonii marki, która nie ma niczego obecnie do zaoferowania. Tożsamość? Błagam, wszystkie podzespoły dzieli z innymi samochodami koncernu Stellantis. Oszałamiający wygląd? Gdy na rynku były drugie generacje Mondeo i Vectry, 156 sprawiała wrażenie lądowania Marsjan w Tworzymirkach. Z resztą wygląd to rzecz gustu, osobiście większe wrażenie zrobiła na mnie pierwsza generacja Focusa niż 147, która w momencie zderzenia chroniła kierowcę i pasażerów równie dobrze, co kartonowe pudło.

Ostatnie sukcesy Alfy Romeo? Można by zastanawiać się pół roku i nie znajdziecie wartego uwagi. 4C było klapą, głównie dlatego, że było po włosku przekombinowane. Cała marka cztery lata temu sprzedała globalnie mniej niż Tesla tylko modelu 3. Nic dziwnego, że notuje obecnie przyrosty na poziomie pięćdziesięciu procent, ale prawda jest taka, że dwa z jej sztandarowych modeli – Giulia i Stelvio są obecnie na rynku ponad sześć lat, a biorąc pod uwagę neurotyczność włoskiej marki, pobędą drugie tyle. Sukcesy w motorsporcie? Całkiem spore, ale przed wojną i nie tą, o której myślicie. Zmian w Alfie jest tyle, co w polskim rządzie.

I wcale nie miałem zamiaru się wyżywać na włoskich samochodach, aczkolwiek Alfa Romeo sama wychodzi przed szereg. Marka zamiast stworzyć coś, co pobudzi masy, budując emblematycznie włoski samochód zaprezentowała 33 Stradale. Wygląda nieźle, ale nie dość że kosztuje więcej niż budżet Ugandy to zostanie wyprodukowana w licznie trzydziestu trzech sztuk to jeszcze nie powstałaby, gdyby nie Maserati MC20, z które dzieli „wnętrzności”.

Normalnych klientów, czytaj mniej majętnych, musi zadowolić choćby Tonale. Znajdą się piejący z zachwytu na widok nad linii nadwozia. Jest bardziej urodziwa niż Jeep Compass, aczkolwiek GLA czy Q3 mają w sobie więcej uroku i elegancji. Są wysmakowane elementy, jak choćby radar wkomponowany w Scudetto, ale konkurencja w designu poszła już tak do przodu, że Alfa Romeo nie robi aż takiego wrażenia. Z typowo włoskich akcentów mamy kolory flagi na lusterkach i wzór felg znany od dawna z turyńskiej marki.

Czy jest piękna? Kwestia gustu, ale z całą pewnością nie jest zniewalająca ani też oszałamiająca, a dwudziestocalowe felgi w miejskim suvie to czyste szaleństwo. Krawężniki i ubytki w nawierzchni po zimie lubią to.

Gdybyście wsiedli do Tonale z zamkniętymi oczami, a następnie jest otworzyli moglibyście stwierdzić, że równie dobrze znaleźliście się w Maździe. Deska rozdzielcza jest funkcjonalna, nie brzydka, ale też nie ładna, ale uroku Toskanii w niej tyle, co w Golfie. W przeciwieństwie do niego znajdziecie tu dużo fizycznych przycisków, które ułatwiają obsługę i czynią ją bardziej bezpieczną.

Jeśli nie żywicie się wyłącznie listkiem sałaty, nie polubicie foteli. Co prawda oferują niezłe trzymanie boczne, ale siedziska są zdecydowanie za krótkie. Kabina także nie grzeszy ponadprzeciętną przestrzenią. Bagażnik co prawda jest duży, ale jego załadunek utrudnia wysoki próg. Mimo zastosowania wysokiej klasy materiałów, montaż nie jest idealny, a daszek nad zegarami czy tunel środkowy może i nie trzeszczą, ale nie budują obrazu samochodu premium, do jakiego zdaje się chce aspirować Tonale.

Alfa Romeo w swoim miejskim suvie, oferuje kilka poziomów wyposażania, od luksusowego do sportowego. Przynajmniej tak chcieli by o nich myśleć w salonie sprzedaży. Jednakże Tonale wbrew oznaczeniu Sprint nigdy nie będzie szybka. Jedyną jednostką napędową jaką znajdziecie pod jej maską to półtoralitrowy silnik, który wespół z systemem miękkiej hybrydy oferuje, uwaga, całe sto pięćdziesiąt koni mechanicznych. Może w jakimś innym modelu byłoby to wystarczające, ale tutaj każdy koń mechaniczny ma na grzbiecie ponad dziesięć kilogramów. I chociaż suche dane techniczne nie robią złego wrażenia, to Tonale przyspiesza jak z zaciągniętym hamulcem. Nawet tryb dynamiczny na niewiele się zdaje, automatyczna przekładnia DCT z siedmioma przełożeniami trzyma wysokie obroty, co wpływa negatywnie na spalanie i wasze uszy. Jeśli przywykniecie do ospałości układu napędowego, możecie liczyć na średnie spalanie w granicach ośmiu litrów a nawet rozkoszować się jazdą w pełnej ciszy na samym prądzie. Niestety oba układy, spalinowy i elektryczny, nie potrafią działać w pełnej harmonii, komputer często nie wie jaki rodzaj napędu wybrać, co powoduje nieprzyjemne szarpnięcia, szczególnie przy mało ślamazarnym ruszaniu z miejsca.

W układzie jezdnym jedynym sportowym akcentem są czerwone zaciski hamulcowe. Zawieszenie ma spory zapas przez co Tonale prowadzi się pewnie i sprężycie, aczkolwiek z dużym wskazaniem na komfort i wygodę. W kojącym bujaniu nie przeszkadza nawet wspomniany rozmiar felg.

Dla odmiany układ kierowniczy jest całkiem angażujący. Z całą pewnością elektryczne wspomaganie jest nadmierne, ale bezpośredniość sprawia, że samochód reaguje niemal z nadmiarem na najmniejsze ruchy kierownicom.

Oglądając „50 twarzy Greya”, miałem chwilowy kryzys, zacząłem się zastanawiać, co jeśli bohater byłby trzydziestoletnim, lekko łysiejącym i odrobiną nadwagi mieszkańcem Podlasia. Z pewnością został by uznany za zboczeńca, który zwabia kobiety do swojej stodoły przyjemności. Niestety był umięśnionym amantem z milionami na koncie, więc jego fantazje uchodziły mu na sucho, a nawet zjednały miliony chętnych i napalonych wyznawczyń. Podobnie było z Alfą Romeo, była piękna więc mogła wszystko. Patrząc na 166 czy GT macie nierządne myśli. Mogły rozpadać się i jechać prosto na zakręcie, ale mimo to rozpalały wasze intymne okolice. Tonale jest inne, nie wybucha a nawet skręca, ale nie ma w sobie tej magii. Na dodatek nie jest tania, gdyż z paroma opcjami przekracza dwieście tysięcy złotych. Kosztuje mniej i bardziej praktyczna niż analogiczne suvy Audi, BMW i Mercedesa, ale z drugiej strony nie jest to niebo a ziemia. Okolice dwustu tysięcy wystarczają na któryś z niemieckich modeli, nie wspominając choćby o konkurencji w postaci Hyundaia Tucsona, który w mojej opinii wygląda nie tylko równie dobrze jeśli nie lepiej, ale z wyjątkiem układu kierowniczego jest także lepszym samochodem.  

  2 comments for “Produkt 2.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *