Muchos grandes cojones.

W związku z licznymi mailami, a żeby być dokładnym kilkoma, a tak naprawdę jednym o treści: „Jaguar XJ nie jest żadną legendą Ty nic niewiedzący o motoryzacji matole”, postanowiłem podejść do tematu jeszcze raz.

Zanim przejdę do kwalifikowania samochodu jako legendy muszę w jakiś sposób zdefiniować samo pojęcie. Tak więc jako legendę możemy uznać samochód, który w znaczący sposób zmienił postrzeganie motoryzacji. Owszem Garbus mógłby był legendą ze względu na to, że zmotoryzował Niemcy, ale po pierwsze został zbudowany na życzenie Hitlera co nie wygląda dobrze w żadnym CV, a poza tym kto chciałby jeździć Garbusem? Chyba tylko fanatyczny ekolodzy i dzieci kwiaty.

Zatem przechodząc od rzeczy samochodem, który zasługuje na miano legendy jest Ford GT40. Samochód, który utarł nosa Ferrari i który czterokrotnie wygrał wyścig 24h Le Mans. Jego nazwa pochodzi od „Grand Touring” i 40 cali wysokości. GT40 pewnie nigdy by nie powstał gdyby nie konflikt na linii Enzo Ferrari i Henry Ford II. Pan Ford postanowił zaistnieć w sportach motorowych i w tym celu chciał kupić Ferrari. Enzo Ferrari początkowo zgodził się na sprzedaż jednak gdy miało dojść do transakcji wycofał się z umowy. To rozwścieczyło Henry’ego Forda tak bardzo, że postanowił zbudować samochód, który nie tylko będzie rywalizował z Ferrari 250 ale również pokona je w tym wymagającym wyścigu. Pokonanie Enzo Ferrari, to z pewnością zasługuje na miano legendy.

Kolejnym wielkim samochodem jest McLaren F1. Jeśli uznać  911 vel Garbusa za kosmos F1 byłby galaktyką, która nie zostanie odkryta przez najbliższe 10000 lat. Jak bardzo trzeba być szalony żeby z połowie lat 90-tych XX wieku zaprojektować samochód, który jako pierwszy przekroczy 220 mph. W czasie gdy był projektowany nie miał konkurencji jeśli chodzi o osiągi, prestiż i cenę. Nawet teraz ciężko jest znaleźć samochód o mocy blisko 700 KM i który posiada 3 indywidualne miejsca dla kierowcy i pasażerów. Mogłeś zabrać ze sobą 2 kochanki co w przypadku F1 było tylko przystawką. Do dzisiaj ten wspaniały samochód jest uznawany za wzór supersamochodów, króla swojego własnego królestwa. Jest chyba ostatnim przedstawicielem hardcorowej jazdy bez trzymanki i to z zawiązanymi oczami i dynamitem między nogami. Nie posiada żadnych elektronicznych kagańców, ma silnik V12 kręcący się do  7400 obr./min. a zatankowany waży tyle co VW Polo.

Cóż, trzeba mieć muchos grandes cojones żeby rzucić wyzwanie królowi królów, szefowi wszystkich szefów.  Do 2001 roku VW był kojarzony raczej z nudnymi samochodami o mdłej stylizacji. Jednak Ferdinand Piëch planując odejść na emeryturę postanowił  zrobić sobie prezent. Nie mam pojęcia co brał, ale ja też to chcę. Otóż pan Piëch zapowiedział samochód o mocy 1000 KM i osiągający ponad 400 km/h, taki naziemny Concorde. Tak powstał najmocniejszy samochód naszych czasów, Bugatti 16.4 Veyron. Jednak zbudowanie tego potwora to nie projektowanie wlewu paliwa do Foxa, lifting Golfa czy nowe felgi do Passata. Inżynierom VW zajęło 4 lata nagięcie praw fizyki. Na początku postanowili  skonstruować silnik, jednak W16 sama w sobie była zbyt słaba, więc postanowili dołożyć cztery turbosprężarki. Osiągnięcie 400 km/h nie było łatwe, ale dzięki aerodynamicznemu nadwoziu i mocnemu silnikowi udało się osiągnąć nawet 407 km/h. Jednak wysilony silnik o pojemności ośmiu litrów miał pewne problemy z chłodzeniem, ale również rozwiązano ten problem. Postanowiono dołożyć chłodnicę i w ten sposób Veyron ma ich 10. Pewnie myślicie, że to koniec problemów, ale nie. Odkryto, że do tej pory nikt nie produkował opon, które wytrzymają ponad 400 km/h. Na szczęście z pomocą przyszedł Michelin. Jednak okazało się, żeby zatrzymać  prawie 2 tony trzeba hamulców, które … jeszcze nie istnieją.  Tu z pomocą tym razem przyszło Brembo. Wracając do aerodynamiki okazało się, że to również nie jest proste bowiem żadna stajnia F1 nie posiada odpowiedniego tunelu aerodynamicznego. Pozostaje tylko kwestia ceny, 1 mln euro bez podatku, która nie gwarantuje rentowności całemu przedsięwzięciu. Na koniec kilka ciekawostek na temat danych technicznych: od 0 do 100 km/h – 2,5 s, do 200 – 7,3 s, do 300 – 16,7 s, do osiągnięcia 250 km/h Veyron potrzebuje jedynie 273 KM.  Pewnie jesteście ciekawi ile Veyron pali. Cóż 40 litrów w mieście jest sporym wynikiem, ale jazda z pedałem w podłodze sprawia, że Bugatti spala 125 litrów na 100 km, co oznacza że 100 litrowy zbiornik paliwa będzie pusty po 12 minutach. W16 kręcąc się 6000 obr./min. zasysa więcej powietrza w ciągu minuty niż człowiek przez 4 dni. Mój Boże, co za samochód. Wcale się nie dziwię, że został uznany przez Top Gear najlepszym samochodem ubiegłego dziesięciolecia.

To tylko 3 samochody, które można zakwalifikować jako jeżdżące legendy, jednak jest kilka więcej. Na przykład Ferrari 250, które jest działem sztuki, Lamborghini Diablo za swoją czarną jak smoła duszę czy choćby Dodge Viper za silnik z ciężarówki, a także wiele, wiele innych. Pozostaje tylko kwestia czy współczesne samochody urosną do miana legend. Niestety przez całą ten ekologiczny bełkot (pozdrawiam zasypaną Kopenhagę), konflikt na Bliskim Wschodzie i światowy kryzys samochody jak te wkrótce będą istniały na kartkach książek.

 

 

 

PS: Tak naprawdę to nie było żadnego maila, po prostu nie miałem pomysłu na wprowadzenie.

PS 2: W związku z licznymi mailami zarzucającymi mi wyśmiewanie się z Renault Scenic’a chciałbym przeprosić wszystkich właścicieli tego samochodu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *