Emisja spalin to najmniejszy problem współczesnych Volkswagenów.

Chyba wszyscy, nawet ci niezwiązani i niezainteresowani motoryzacją, dowiedzieli się, że Volkswagenowi omsknęło się koło. Część klientów chciała zwrócić samochody, a specjaliści podnieśli larum. Szczerze mówiąc współczuję marce i innym, bowiem dotyczy to również konkurencji. Wiadomo, kto jest bez winy niech rzuci kamień, i tak dalej.

Aczkolwiek jest kilka kwestii, które wyszły przy okazji tej afery. Po pierwsze diesle nie są zbyt ekologiczne. Chcesz rzadko pojawiać się na stacji benzynowej, musisz odstać swoje w kolejce z dzieckiem do lekarza. Po drugie to wszystko wina kilku nawiedzonych polityków z Unii Europejskiej, prowadzonych za rączkę przez ekologów, którzy stworzyli normy niemożliwe do sprostania. Ich wina, a Volkswagen chciał sprzedać tylko kilka samochodów więcej. Podobnie jak Mercedes czy Renault. Może nie zrobili tego w zbyt elegancki sposób, ale w końcu nie chodziło tutaj o czynne i bierne bezpieczeństwo kierowcy czy pasażerów. Żaden samochód nie wybuchł ani też nie podgrzał za mocno siedziska czy nie zrobił źle masażu.

Dlatego też, gdybym teraz stał przed wyborem kupna samochodu skierowałbym się od razu do salonu marki z Wolfsburga, tyle tylko, że wybór padłby na wersję benzynową. I jeszcze, żeby był nieco ładny. A te wszystkie kryteria spełnia Scirocco i do tego jest najbardziej szalonym VW z całej gamy modelowej.

Kiedy zaprezentowano coupe na bazie Golfa z miejsca stało się najładniejszym samochodem niemieckiej marki. Kompakt cechuje zachowawcza ewolucja, zaś Scirocco to popis stylistyczny designerów. Przód jest bogaty w sportowe detale, linia boczna dachu delikatnie schodzi w dół, a boczne szyby tworzą wrażenie jakby zostały zrobione z jednego kawałka. Z kolei tył nie jest już tak charyzmatyczny. I może Scirocco nie będzie się wam śniło po nocach ani też nie będzie pierwszą rzeczą, o której pomyślicie rano, to jest pierwszym Volkswagenem od długiego czasu, który można kupić tylko ze względu na to jak wygląda.

Dlatego też tak wielkim rozczarowaniem jest wnętrze. Zdaje się , że cały trud i fundusze poszły na projekt nadwozia, podczas gdy deskę rozdzielczą zapożyczono z bratniego kompaktu. To tak jakby otrzymać naprawdę ładnie zapakowany prezent, a w środku znaleźć toaletową szczotkę. Jednymi sportowymi akcentami są trzy wskaźniki na szczycie deski rozdzielczej, ale średnio pasują do charakteru samochodu. Z przodu siedzi się za wysoko, co niekorzystnie wpływa na wrażenia płynące z jazdy. Poza tym zapomnijcie o praktyczności drugiego rzędu siedzeń. Bagażnik sam w sobie nie jest mały, ale wysoki próg załadunku sprawi, że zakupy będziecie wrzucali na dwa tylne fotele. Bo Scirocco jest czteroosobowe.

I na koniec mała uwaga, ja wiem, że dziedzictwo i nawiązania do dawnych modeli, ale kraciasta tapicerka naprawdę wyszła już dawno z mody. Puryści powiedzą, że to ukłon w stronę pierwszego Golfa GTI, ale trzeba iść do przodu, a nie tylko odcinać kupony.

Mechanicznie to w dużej mierze bratni model. Dwulitrowe TSI ma tyle mocy, co gorąca „czwórka”, więc rozpędza się nieźle, ale po wyglądzie karoserii można spodziewać się znacznie lepszego dźwięku. Zaletą jest to, że może palić niewielkie ilości paliwa, ale zdaje się, że nie w takim celu kupuje się taki samochód.

Zwiedzie się ten, kto pomyśli, że pod spodem to tylko trzydrzwiowy Golf o ładniejszych liniach. Zmian jest więcej niż tylko blacha i reflektory. Scirocco ma szerszy rozstaw osi, niżej położony środek ciężkości, a tylna oś pochodzi z Passata. Nie wpływa to jednak dobrze na komfort. Amortyzatory mają twarde nastawy, niezależnie od trybu pracy adaptacyjnego zawieszenia, ale wypłaca to dywidendę przy pokonywaniu zakrętów. Jak na przednionapędowy samochód trakcja jest wręcz niesamowita.

Hothatch to z jednej strony rodzina, gotowanie i obowiązki. Z drugiej zaś to kobieta w kabaretkach, która jest rewelacyjna w łóżku, na kanapie i stole. To nie pseudointelektualny bełkot ani „Trudne sprawy”, ale wydając znacznie więcej niż na podstawowego rodzinnego kompakta chcemy czegoś ekstra. Pragniemy emocji, mamy ochotę nieco po rozrabiać. I tu Scirocco każde szybciej niż Watykan księdza geja.

Po pierwsze układ kierowniczy działa z przesadną lekkością. Gdyby nie fakt, że widzieliście przednie koła przy wsiadaniu nie uwierzylibyście, że faktycznie tam są. Manualna skrzynia biegów działa sprawnie, ale rozpiętość przełożeń jest bardziej nastawiona na ekonomię niż krzesanie dodatkowych koni mechanicznych. Najgorsze jest jednak to, że nie sposób bawić się bez udziału elektroniki. Trzyliterowy skrót z charakterystycznym kwadratowym wąsem pod nosem dba o to, żebyście mieli tyle zabawy co przy ugniataniu kapusty. Na chwile można uśpić jego czujność, ale gdy tylko uzna, że macie pejcz w dłoni, od razu wciska hamulce. Gdy na początku nie ingeruje czuć, że samochód chce się bawić, nadrzucić tyłem, jednak za chwilę zabawa się kończy zawiśnięciem na pasach i ferią światełek na desce rozdzielczej. Tym samym nadwozie składa kolejny raz obietnice, których reszta samochodu nie jest w stanie dotrzymać. Oczywiście spełnia europejskie normy dopuszczające określony poziom zabawy, ale w tym przypadku dobre podwozie, niezły silnik oraz aparycja są jak bielizna na plaży nudystów, kompletnie zbędne.

I to wszystko za cenę rzędu stu tysięcy złotych, bez zaglądania w dostępne opcje. Dziwi jeszcze bardziej fakt, że Golf GTI kosztuje tylko nieco więcej. Nie mówiąc już o Leonie Cupra i Megane RS, które są o całe sto koni mechanicznych mocniejsze i znacznie przyjemniejsze w zabawie.

Scirocco jest jak piękna kochanka. Problemem jest jednak jej rodzina, czytaj wtrącająca się elektronika, która niweczy nieźle zapowiadający się związek. A wówczas jedyne co oferuje to wygląd i mniejszą praktyczność, a w obu tych kategoriach są o wiele lepsi konkurenci.

  1 comment for “Emisja spalin to najmniejszy problem współczesnych Volkswagenów.

Skomentuj Olaf Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *